Jak dojść do prawdy, jeśli nikomu nie można ufać… nawet sobie…? „Jaskinie umarłych” to wyjątkowo mroczny thriller psychologiczny, którego autorką jest Katarzyna Wolwowicz. Twórczyni zabiera was w ciemne zaułki ludzkiej psychiki… Wolwowicz dała się poznać jako autorka, która w niezwykle świadomy sposób portretuje psychologiczny obraz swoich bohaterów. Skąd czerpie pomysły na literackie intrygi? W jaki sposób określa kryminalistów? Co z tym wszystkim ma wspólnego latynoska kultura w jeleniogórskiej rzeczywistości? O tym właśnie, między innymi, rozmawiamy z autorką książki. „Jaskinie umarłych” to pierwsza część nowego cyklu, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Marcin Waincetel: Zastanawiam się, jak bardzo Katarzyna Wolwowicz lubi kontrasty… Bo taki wniosek można przyjąć po tym, że w „Jaskini umarłych”, do jesiennej Polski, zaprosiłaś tym razem Carmen Rodrigez, profilerkę kryminalistyczną, która wywodzi się prosto z Hiszpanii… Opowiedz, proszę, skąd wziął się pomysł na tak niezwykłą postać.
Katarzyna Wolwowicz: Wydaje mi się, że to chyba nie do końca chodzi o kontrasty, a o pisanie o tym, co kocham i co sprawi mi przyjemność – jednocześnie mając na uwadze, że bohaterka musi być intrygująca, żeby zyskać uwagę czytelników. Kocham Hiszpanię i kulturę latynoską – muzykę, architekturę i literaturę. Uczę się tego języka i kiedyś chciałabym mieć mieszkanie na Półwyspie Iberyjskim. Myślę, że bardzo trudno jest stworzyć nową postać, która mogłaby przebić zainteresowaniem lub choćby dorównać znanej i uwielbianej postaci, która występuje już w kilkutomowej serii. Dlatego szukając godnej konkurentki Olgi Balickiej, postawiłam na bohaterkę zupełnie inną, tajemniczą, z problemami psychicznymi, a jednocześnie pochodzącą z bogatego i wpływowego domu oraz z barwnego, słonecznego kraju, który daje nowe możliwości przy pisaniu kolejnych tomów. Mam wrażenie, że to się udało i choć czytelnicy w pierwszym tomie nie są w stanie poznać całkowicie osobowości Carmen Rodriguez, to jestem przekonana, że zyskała ich uwagę i zainteresowanie, a co za tym idzie – czekają na kolejne jej historie.
Carmer Rodrigez, rozpoczynając pracę w policji, musi walczyć nie tylko z brutalnym, wyjątkowo inteligentnie działającym mordercą, ale również z demonami z własnej przeszłości. Bohaterka charakterna, w której działaniu znać – z jednej strony analityczny umysł, z drugiej nieprawdopodobną intuicję. A jak do stworzenia postaci przygotowała się autorka?
To ciekawe, ponieważ mam wrażenie, że ta historia po prostu ze mnie wypłynęła. Pisało mi się wyśmienicie, dogłębnie przeżywałam emocje wszystkich bohaterów i całkowicie zatraciłam się w ich historiach. Czasem faktycznie muszę w trakcie pisania przystanąć, posprawdzać pewne fakty, sposoby działania policji oraz techników kryminalistycznych, przepisy prawa czy zagadnienia medyczne. Ale tutaj niczego takiego nie musiałam robić.
A zatem bazowałaś na tym, co znasz, niejako intuicyjnie?
To trochę tak, jakby ta historia powstała w moim umyśle już wcześniej, bazując na wszelkiej wiedzy psychologicznej, poprzednio obejrzanych filmach czy przeczytanych tekstach, a przy pisaniu po prostu ze mnie wypłynęła.
„Jaskinie umarłych” to metaforyczna podróż do mentalnego świata zbrodniarzy i psychopatów, zwłaszcza jednego, który – przyznać trzeba – wyjątkowo dobrze maskuje się w czasie lektury. Opowiedz, proszę, skąd właściwie wziął się pomysł na tak skonstruowaną postać?
Cóż, generalnie rzecz biorąc przyznam, że nie lubię pisać o zabójcach, którzy po prostu mordują dla przyjemności. Nie pasjonują mnie psychopaci, bo nie odczuwają emocji, a emocje to coś na czym bazują wszystkie moje powieści. Dlatego też, kiedy tworzyłam obraz zabójcy, wiedziałam, że musi to być osoba, która „ma powód”, która w swojej opinii uważa, że robi dobrze, która albo bardzo cierpiała, albo patrzyła na cierpienie innych, co więcej, która wiele lat dusiła ten ból w sobie… Być może chciałam go trochę usprawiedliwić, ale czy cokolwiek jest w stanie usprawiedliwić tak okrutne zabójstwa?
Pierwszą ofiarą w „Jaskini umarłych” jest młoda kobieta, której ciało zbezczeszczono w okrutny sposób i pozostawiono w leśnej grocie. Rozpoczyna się trudne, pełne zwrotów akcji śledztwo, które zabiera nas w niezbadane rejony – nie tylko umysłu mordercy, ale również dzikiego piękna Jeleniej Góry. W swoich książkach odnosisz się do miejsc bliskich Twojemu sercu. Skąd taki pomysł na odwzorowanie literackiego świata?
Najprostsza zasada pisania mówi o tym by pisać o czymś co znamy, bo wtedy książka będzie prawdziwsza. I w sumie się z tym zgadzam. Mieszkam tutaj od dziecka. Wychowałam się w Szklarskiej Porębie, małej, górskiej miejscowości, przez wiele lat przemierzałam te tereny podczas różnych wycieczek. Muszę jednak zaznaczyć, że rejon, w którym mieszkam jest z jednej strony piękny, a z drugiej tajemniczy, złowieszczy. Pasma górskie, lasy, wodospady, jaskinie i spowite mgłą parki małego miasta to przecież najlepsze miejsca do osadzenia thrillerów. Co więcej, bogactwo krajobrazu i przyrody Karkonoszy, daje nieograniczone niemal możliwości wkomponowania fabuły…
Czy zdradzisz, nad jakimi projektami pracujesz obecnie? Czy Olga Balicka powróci wraz z Tymonem Hanterem? A może realizujesz nowe, samodzielne historie?
Olga jak najbardziej powróci, ba, stanie się to już w maju w książce o tytule „Części zamienne”. Tymon Hanter również, choć tym razem akcja książki będzie się toczyć w stolicy, a całość zostanie opatrzona tytułem „Zastępcza”. Natomiast obecnie poszłam jeszcze dalej, bo pracuję nad drugą częścią z Carmen Rodriguez, która wróciła do Hiszpanii i… I tutaj postawię kropkę! (śmiech)