„Strażnik sadu”, Cormac McCarthy – Knieja tajemnic – recenzja książki

UDOSTĘPNIJ

Debiutancka książka Cormaca McCarthy’ego Strażnik sadu trafiła na nasz rynek za sprawą Wydawnictwa Literackiego. Po takich głośnych tytułach, jak Droga czy To nie jest kraj dla starych ludzi, możemy przeczytać kolejną powieść charakteryzującą się surowym stylem i enigmatyczną wymową, podbudowaną refleksją nad naturą człowieka.



Miejscem akcji powieści jest południowo-wschodni stan USA, Tennessee. Sam autor przez większą część swojego życia mieszkał w Knoxville, jednym z największych miast tego stanu. W historii uczestniczą trzej główni bohaterowie. Marion Sylder – przemytnik alkoholu, postać o wątpliwej reputacji, facet trudniący się różnymi dorywczymi pracami, kryminalista, żywiący jednak pozytywne uczucia do swoich bliskich. John Wesley Rattner – nastoletni młokos, żyjący jedynie z matką, pozostawiony przez ojca, szukający autorytetu i przyjaźni. Arthur Ownby – swoisty duch lasu, starzec mieszkający wraz z wiernym psem w górskiej samotni, samotnik stroniący od ludzi, czerpiący przyjemność z przebywania na łonie natury.

Losy tych trzech, wraz z rozwojem fabuły, wzajemnie się łączą i stapiają w jedną, chociaż nie do końca trwałą całość. Nad opowiadaną historią rozciąga się gęsta mgła niedopowiedzeń, która dopiero z czasem zacznie się rozwiewać. Już sama narracja, podzielona na niezależne części, przedstawiająca wyrywki i fragmenty z życia bohaterów, może utrudniać czytanie. Odbiorca zdaje się rzucony w wir wydarzeń, bez żadnego klucza ułatwiającego poznawanie świata. Owszem, widzimy bohatera, poznajemy jego imię (chociaż i to nie jest regułą), przemierzamy razem z nim dziki i niebezpieczny krajobraz, dochodzimy do pewnego punktu kulminacyjnego (lub dowolnie wybranego momentu)… potem jednak obserwujemy zupełnie inne, niezwiązane z poprzednim wydarzenie. Taka forma prowadzenia fabuły może – przynajmniej na początku lektury – nieco odrzucać i nie pozwolić na wczucie się w opowieść.

Niemniej jednak zarys przebiegu najistotniejszych zdarzeń wygląda następująco. Marion Sylder, jadąc samochodem wypełnionym po brzegi przemyconym alkoholem, traci kontrolę nad pojazdem. Wynikiem tego zajścia jest kolizja, którą z niedaleka obserwuje młody chłopak, John. Rattner decyduje się wyciągnąć do poszkodowanego pomocną dłoń. Ten gest jest początkiem nieformalnego przymierza, jakie zawiązuje się między dwójką bohaterów. Ich relacja w pewnym wymiarze może nam przypominać więź ojca i syna. Samotny chłopak odnajduje osobę, przy której może poczuć się bezpiecznie, od której może czerpać siłę i doświadczenie. Mężczyzna zaś spotyka wiernego, uczciwego kompana. Naturalnie, kryminalista i awanturnik wciąga swojego młodego towarzysza w świat ciemnych interesów, pieczętując tym samym ich partnerstwo.

Najbardziej tajemniczą postacią jest starzec z gór. Arthur Ownby to obserwator. Przenikliwym wzrokiem bada zjawiska natury, będąc przy tym tytułowym strażnikiem sadu. Strażnikiem, który stara się chronić swój udomowiony zakątek dzikiej natury (chata w górach, sad, leśne ostępy), a także pewną tajemnicę z przeszłości, związaną z Sylderem. Wujek Ather – jak bywa również nazywany – z początku biernie uczestniczy w zdarzeniach, ale w pewnym momencie staje się aktywnym graczem. Pokazując swój sprzeciw wobec nielegalnych procederów, ściąga na siebie uwagę policji.

To oczywiście tylko fragment historii. Niemniej warto zaznaczyć, iż całe napięcie skumulowane jest na tych osobliwych bohaterach; ich wzajemne relacje potrafią zaabsorbować czytelnika. Jednakże tylko młody John Wesley Rattner ma kontakt zarówno ze starcem, jak i Sylderem. Ostatni dwaj znają się tylko z przekazów osób trzecich. Ciekawe jest również sportretowanie pozostałej części społeczeństwa. Swojski, prosty klimat Południa da się tutaj zauważyć poprzez zamiłowanie do mocnych trunków, polowania na dzikie zwierzęta czy wreszcie specyficzny lokalny język.

To, co charakterystyczne dla pisarstwa McCarthy’ego, to jego wyrafinowany styl, dbałość o detale przy relacjonowaniu zdarzeń, bogate słownictwo przy opisach miejsc, naturalnych krajobrazów. Sposób prowadzenia dialogów również pozostaje taki sam jak w pozostałych dziełach. Nie ma tu pogłębionej wymiany zdań, podkreślenia wewnętrznych emocji bohaterów. Wszystko, czego możemy się o nich dowiedzieć, wynika wyłącznie z ich zachowania i decyzji. Takie behawioralne ujęcie jest bardzo znamienne dla twórczości Amerykanina.

Raz jeszcze nasuwa się porównanie z mgłą. Literacki świat wykreowany przez pisarza sprawia wrażenie nieco niedostępnego, przysłoniętego gęstym całunem – jednak to, co naprawdę ważne i istotne (jak relacje międzyludzkie, stosunek do rodziny, rola przyjaźni i przywiązania, wspólne bytowanie człowieka i natury), zdaje się stopniowo odkrywane przez narratora. Dokładnie, zdanie po zdaniu – pytanie tylko, czy te prawdy da się tak do końca odkryć. Być może zawsze w jakimś stopniu będą okryte tajemnicą.

Pozostaje kwestia tematyki i interpretacji Strażnika sadu. Czym jest ta literacka wizja? Przedstawieniem przyjaźni? Opowiedzeniem losów kilku ludzi z południa Ameryki Północnej? Nostalgiczną refleksją nad naturą – i to zarówno człowieka, jak i przyrody? Wartość dzieła może być oceniana pod wieloma względami. Kryterium może stanowić również wielość interpretacji, co z pewnością tyczy się tyczy tego tytułu. Na pewno warto też docenić pisarski warsztat i pomysł na zbudowanie uniwersum.

Wyobrażenia McCarthy’ego prawie zawsze pozostawiają nas z dojmującym przekonaniem o szarości naszej egzystencji. Nie inaczej jest ze Strażnikiem sadu, penetrującym nieodkryte pokłady ludzkiej natury. Ludzkie istnienie jest tutaj naznaczone poprzez zbrodnie i terror. Fala zła, rozciągająca się nad niewielką społecznością, tworzy tło dla sugestywnej historii literackiej.

spot_img
0FaniLubię
0ObserwującyObserwuj
0ObserwującyObserwuj
- Advertisement -spot_img