„Wspomnienia z akcji – zagraj to jeszcze raz, Liam!”, czyli renesans thrillerów sensacyjnych

UDOSTĘPNIJ

Liam Neeson to prawdziwa ikona kina. Północnoirlandzki aktor filmowy i teatralny, nominowany do Oscara za główną rolę w obrazie „Lista Schindlera”, który znany jest również poprzez występy w uniwersum Gwiezdnych wojen czy roli w Batman-Początek, uznanie widowni zyskał również za sprawą kina sensacyjnego. Dlaczego? Co stanowi o wyjątkowości thrillerów z udziałem Liama Neesona?

Spokojny tembr głosu, poczciwa irlandzka twarz i słowa zapadające w pamięć… ich sens jest prosty i uderzający, jak lewy sierpiowy Gołoty – istnieje facet, który będzie się za Tobą rozglądać, znajdzie Cię, a następnie zabije. To kara za porwanie córki. Musicie kojarzyć tę scenkę z filmu „Uprowadzona. No i cóż, Liam Neeson raczej nie mógłby pracować na infolinii, nie wróżyłbym mu też specjalnej kariery rodzinnego mediatora. Szczęśliwie odnalazł się on jednak właśnie w kinematografii, stając się ostatnimi laty prawdziwą ikoną produkcji sensacyjnych, a także – zaskoczenie! – szeroko pojętego nurtu familijnego. Tak przynajmniej lubię o nim myśleć.

Początkowe porównanie do bokserskiego fachu nie jest wcale bezpodstawne. Zanim Neeson zajął się rzemiosłem aktorskim, zawodowo jeździł za kierownicą ciężarówek, trenował i zarabiał na życie także jako pięściarz na ringu. Zwykły facet pochodzący z okolic Belfastu byłby pewnie świetnym towarzyszem barwnych rozmów przy kilku Guinessach, tudzież innym wyskokowym trunku w knajpie schowanej za brytyjską, nastrojową mgiełką. Po egzystencjalnym kryzysie, który przeżył w związku ze śmiercią swojej żony, aktor na dobre odstawił jednak alkohol. Co by nie wpadać jednak w zbyt grobowy nastrój, trzeba stwierdzić, że ostatnimi czasy Neeson wchodzi świetnie zupełnie na trzeźwo. Jakieś konkretne wspomnienia? Oczywiście, że z akcji!

Goni, łapie, strzela, nurkuje, lata, a dodatkowo przetrwa zimę, marudzenie kobiet czy zabawny akcent albańskich terrorystów. Zawód: były szpieg. Liam Neeson jako Bryan Mills we wszystkich trzech częściach „Uprowadzonej”, wciela się w agenta służb specjalnych, który nawet na emeryturze nie ma spokojnego życia. Problemy wychowawcze z córką rozsmakowaną zagranicznymi imprezami w światowych metropoliach (Paryż – w części pierwszej, Stambuł – w kontynuacji) sprawia, że na koncie staruszka pojawiają się rachunki do wyrównania. Alkohol kosztuje, ale jeszcze więcej problemów przynoszą zorganizowane grupy przestępcze zajmujące się handlem żywym towarem. W ostatnich przygodach Mills ma jednak problemy z własnym rządem i tym, że mówiąc krótko, ktoś próbuje mu dopisać dodatkową ofiarę na koncie zabójstw. Łebski agent potrafi jednak liczyć, no i mamy kolejny konflikt…

Umówmy się – trzy części „Uprowadzonej” są rozrywką stosunkowo prostą, dosyć przewidywalną, a przez to, że odwołującą się do dobrze znanych schematów… zwyczajnie satysfakcjonującą. Kino zbudowane na kanwie wspólnych elementów: ten sam bohater, z którym łatwo jest się nam zidentyfikować (wszak Polacy lubią Irlandczyków), bardzo zbliżona sytuacja wyjściowa (rodzinne dramaty obyczajowe), dobrze znany obraz świata (prawdziwe metropolie, brakuje tylko okrzyku – „Jesteśmy w Mediolanie!”), jednakowa ikonografia i scenografia (zachodzące słońce, postrzelona głowa…) – tak powinno się odczytywać gatunkowe wzorce! Emocjonalny stosunek do tego, co dzieje się na na ekranie doskonale koresponduje z mieszanką adrenaliny, odpowiednim stężeniem testosteronu, kaskaderskimi wybuchami i gonitwą myśli skutecznie zagłuszanych przez serie z karabinu.

Mało? Co więcej? Jeśli Woody Allen serwuje nam romantyczne pocztówki z europejskich miast miłości („Vicky, Cristina, Barcelona”, „O północy w Paryżu”, „Zakochani w Rzymie”), to Luc Besson producent i scenarzysta przygód Nessona ma pomysł na to jak przedstawić brutalne, bezkompromisowe obrazy ze zniszczeniami na tle Hagii Sophii czy nastrojowych uliczek stolicy Francji. W tym drugim przypadku trzeba się jednak liczyć z solidną polisą na życie. A że idzie to w seryjność i powstają kolejne filmy z Nessonem? Tym lepiej! Przecież lubimy to, co znane. Zresztą, wcale nie zdziwiłbym się, gdybyśmy za kilka lat mieli nocne maratony z filmami Liama Nessona. On w jakimś sensie cały czas gra jedną postać. Podobnego herosa znajdziemy na przykład w filmie „Non-Stop”, gdzie agent federalny z wyjątkowo pogłębionym rysem psychologicznym, walczy z tajemniczymi terrorystami na pokładzie samolotu pasażerskiego. Nie inaczej jest w „Przetrwaniu”, gdzie Ottway, mężczyzna w średnim wieku, zmaga się z demonami przeszłości, odejściem żony i walką o przeżycie tym razem z dziką naturą stanu Alaska. Z kolei w „Nocnym pościgu” okazuje się ostatnim sprawiedliwym w mafijnym półświatku, gdy ratując swego syna podpisuje na siebie wyrok śmierci.

Liam Neeson tanio skóry jednak nie sprzeda. Wspólnym mianownikiem tych filmów jest bezsprzecznie zatroskany bohater, którego głównym zadaniem jest z jednej strony odkupienie własnych win, tudzież uporanie się z rodzinnymi problemami, z drugiej zaś rozwiązanie konfliktów osnutych wokół sensacyjnych wydarzeń, pościgów, walki z przeciwnościami losu. Liam Neeson to najtwardszy z twardzieli. Na wzburzonym morzu porachunków z gangsterami jego busolą wartości jest jednak troska o najbliższych.

Mam wrażenie, że także pierwsza część „Uprowadzonej” odmienianej tutaj przez wszystkie możliwe przypadki (no dobrze, prawie wszystkie) zaowocowała swoistym renesansem kina sensacyjnego. Na myśl przychodzą mi choćby „Bez litości” z Denzelem Washingtonem jako byłym agentem specjalnym, obrońcą młodej dziewczyny i kopaczem pośladków rosyjskich zakapiorów, oryginalny „John Wick”, w którym Keanu Reeves powraca do mafijnego rzemiosła mszcząc się za śmierć swojego psa… czy „Gunman”, gdzie Sean Penn wciela się w postać międzynarodowego szpiega…  Co ciekawe, twórcą ostatniej produkcji jest Pierre Morel, reżyser odpowiedzialny za pierwszą część przygód Briana Millsa, w którego tak udanie przeobraża się Liam Neeson.

Emerytowani zawadiacy stojący po stronie praworządności? Avengersi kina sensacyjnego, którzy przekonują, że lata 90. w kinie sensacyjnym wciąż trwają. Racja. Zagraj to jeszcze raz, Liam!

spot_img
0FaniLubię
0ObserwującyObserwuj
0ObserwującyObserwuj
- Advertisement -spot_img