W świecie, gdzie narracje o mafii zwykły oscylować między barokowym fatum a brutalnym realizmem, debiut fabularny Juliena Colonny, „Nasze królestwo” stanowi naprawdę odświeżające, intymne studium ujęte w konwencji kina gatunkowego. Zamiast operowej skali i wszechwładnego chaosu, film Colonnu skupia się na cichym, duszonym dramacie, który rozgrywa się na przestrzeni jednego lata na Korsyce. To opowieść o tym, jak dziedzictwo zbrodni przenika relacje rodzinne, zwłaszcza te najkruchsze – między ojcem a dorastającą córką.

„Nasze królestwo” w polskich kinach jest wyświetlane za sprawą starań dystrybutora Aurora Films.
Fabularny debiut Juliena Colonny poraża swoim surowym autentyzmem i znakomitymi, zniuansowanymi rolami. Pochodzącemu z Korsyki reżyserowi udało się zachować niezwykły balans pomiędzy trzymającym w napięciu kryminałem, skupionym wokół tematu zorganizowanej przestępczości, a intymnym portretem rozwijającej się relacji ojca i córki. „Nasze królestwo” to absolutnie wyjątkowy film, która wyrasta ponad schematy, jakie znamy z klasycznych opowieściach o mafii.
Dziedzictwo jako klątwa – cicha wojna w sercu rodziny
Twórca filmu nie rzuca nas w sam środek gangsterskiej epopei, lecz w subtelne, wakacyjne życie 15-letniej Lesii. Jej świat, pełen beztroski i młodzieńczych marzeń, zderza się gwałtownie z mroczną prawdą o jej ojcu. Odkrycie, że jest on bossem mafijnym, zmusza ją do konfrontacji z rzeczywistością, w której tożsamość i przynależność są nierozerwalnie związane z przemocą. „Nasze królestwo” celowo unika spektakularnych strzelanin, by skupić się na psychologicznym koszmarze. Zamiast krwi i pościgów, mamy napięcie, niepokój i ciągłą świadomość nieuchronnego niebezpieczeństwa.

Opowieść na miarę legendy kina
W tym kontekście, film Colonny wchodzi w dialog z monumentalnym „Ojcem chrzestnym” F.F. Coppoli, ale odwraca jego perspektywę. Tam, Michael Corleone decyduje się wejść do świata zbrodni, by ratować rodzinę, by ją uchronić. W „Naszym królestwie” to Lesia jest wciągana w ten świat wbrew swojej woli. Jej ojciec, choć kocha ją szczerze, nie jest w stanie uwolnić jej od ciężaru swojego dziedzictwa. Rodzina, która w klasycznym kinie mafijnym jest synonimem bezpieczeństwa, staje się tu pułapką, więzieniem z pozoru niewidzialnych murów.

Za kamerą i przed kamerą – o reżyserze i aktorach
Julien Colonna, reżyser i współscenarzysta filmu (wraz z Jeanne Herry), w swoim pełnometrażowym debiucie postawił na autentyzm. Urodzony na Korsyce, dogłębnie zna realia wyspy, co pozwala mu przedstawić jej kulturę i napięcia z rzadko spotykaną precyzją. Colonna nie posługuje się kliszami, lecz tworzy wielowymiarowy portret społeczności, w której przestępczość zorganizowana jest częścią codzienności, a lojalność klanowa bywa ważniejsza niż prawo. Dzięki jego wizji, „Naszym królestwie” jest jednocześnie uniwersalnym dramatem rodzinnym i niemal dokumentalnym studium socjologicznym.

Magnetyzująca siła rodzącej się kobiecości
Gwiazdą filmu jest bez wątpienia debiutantka Ghjuvanna Benedetti w roli Lesii. Jej naturalna, pełna niuansów gra sprawiła, że stała się odkryciem roku i została doceniona prestiżową Nagrodą Lumière za najlepszą nadzieję kina. Aktorka z niezwykłą dojrzałością oddaje wewnętrzne rozdarcie nastolatki, która musi pogodzić beztroskę swojego wieku z brutalną rzeczywistością ojca. Obok niej, w roli ojca, Pierre-Paula Savelli, świetnie wypada Saveriu Santucci, kolejny aktor, który nie jest powszechnie znany, ale wnosi do swojej kreacji surowość i wiarygodność, charakterystyczną dla kina autorskiego. Reżyser świadomie obsadził w filmie wielu naturszczyków z regionu, co jeszcze bardziej wzmacnia poczucie realizmu i intymności.

Korsykański dylemat – Honor, zdrada i pustka
Korsyka, z jej pięknym, surowym krajobrazem, staje się w filmie czymś więcej niż tylko tłem. To bohaterka sama w sobie, która, tak jak jej mieszkańcy, ma wiele do ukrycia. Tajemnice, które Lesia stopniowo odkrywa, to nie tylko sekrety kryminalnej działalności, ale także głęboko zakorzenione tradycje, honor, jak w filmie Coppoli, ścisłe przestrzeganie omerty. Zdrada w tym świecie jest nie do pomyślenia, a lojalność jest jedyną religią. Relacja ojca i córki, początkowo szorstka i pełna niedopowiedzeń, staje się centralnym punktem filmu. Uczą się siebie na nowo, w obliczu zagrożenia, które jednocześnie ich łączy i dzieli. Ich więź rozwija się wbrew okolicznościom, pokazując, że nawet w najbardziej skomplikowanych i niebezpiecznych relacjach, wciąż może istnieć miejsce na miłość i bliskość.
Film Julien Colonny, choć czerpie z klasycznych motywów, przedstawia je z nowej, bardziej intymnej perspektywy. „Nasze królestwo” staje się więc opowieścią nie o tym, jak się zostaje gangsterem, ale o tym, jak się z nim żyje. I choć „Ojciec chrzestny” pozostaje niekwestionowanym arcydziełem, to twórca nowego filmu ostatecznie pyta: co, jeśli korona z purpury jest w rzeczywistości koroną cierniową, a całe królestwo jest jedynie cmentarzem?