„Staram się być skrajnie autentyczny…” – wywiad z Maxem Czornyjem, autorem książki „Katastrofa w Andach”

UDOSTĘPNIJ

O katastrofie lotu 571 słyszał cały świat. Kanibalizm, wola przetrwania, niemal zwierzęce instynkty. Drużyna rugbystów oraz podróżujących z nimi osób trafiła do piekła. A potem okazało się, że to piekło ma siedem kręgów, a oni zmierzają na sam dół. Każdy kolejny dzień udowadnia, że zawsze może być gorzej. „Katastrofa w Andach” to odważne wejście w obszar true crime, w dodatku do historii powszechnie znanej, choć może nie zawsze w pełni rozumianej. Max Czornyj, bestsellerowy twórca kryminałów, w specjalnej rozmowie opowiedział nam o swojej najnowszej książce, ekstremalnych zachowaniach ludzi w obliczu katastrofy, a także poszukiwaniach na literackie wzorce w prozie gatunkowej.

„Katastrofa w Andach” to książka, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia.

Katastrofa lotu Fuerza Aérea Uruguaya 571 z 13 października 1972 roku, w której samolot z urugwajską drużyną rugby rozbił się w Andach, to jedno z najbardziej wstrząsających wydarzeń w historii, symbol walki o przetrwanie i moralnych dylematów. Choć historia ta była wielokrotnie opisywana, Max Czornyj, bestsellerowy pisarz specjalizujący się w kryminałach, thrillerach i historiach spod znaku true crime, w swojej książce „Katastrofa w Andach” przedstawia te wydarzenia w nowej perspektywie…

Marcin Waincetel: Co skłoniło cię do pochylenia się nad tą konkretną historią? Czy istniał jakiś moment przełomowy, myśl, która uruchomiła proces pisarski?

Max Czornyj: Wiesz, że prześladuje mnie pytanie: „kim jest człowiek?”. A kiedy dochodzi do niego dylemat „unde malum” – skąd zło, w moim mózgu robi się kompletny galimatias. Szczególnie, gdy wewnętrzną debatę okrasi się tematyką rozbitków, którzy walczą o przetrwanie w skrajnie niesprzyjających okolicznościach. Wystarczyło o tych trzech zagadnieniach pomyśleć w jednym czasie… I jak widać, to się stało.

Ocalałym z katastrofy przyszło zmierzyć się z ekstremalnymi warunkami i podjąć decyzje, które dla wielu z nas są niewyobrażalne. Jak Ty, jako autor, który na pewno szczegółowo analizował dostępne materiały (dzienniki, relacje), oceniałeś moment, w którym instynkt przetrwania zaczyna dominować nad wszelkimi wcześniejszymi normami moralnymi? Czy odnalazłeś w tych relacjach punkt, poza którym ludzka psychika zaczyna funkcjonować w zupełnie nowy sposób?

Zamiast mówić o punkcie, powinniśmy mówić raczej o procesie. Do tego bardzo indywidualnym, zależnym od bardzo wielu zmiennych – psychiki, okoliczności, a nawet stanu fizycznego. Bo u niektórych osób śmierć bliskich była równoznaczna z popadnięciem w apatię czy wręcz katatonię, u innych z kolei stanowiła bodziec do wykrzesania ostatnich sił. Wielu z ocalałych załamało się, gdy usłyszeli, że nikt ich nie szuka, ale ich przyjaciele potraktowali to jako sygnał by wziąć sprawy we własne ręce. Kompletnie zdruzgotać może byle plotka albo słabość fizyczna.

To znaczy? Co masz na myśli? Kontuzja fizyczna?

Nie tylko. Jest obszar mózgu, który odpowiada za nasze motywacje. Wystarczy pęknięcie naczynka… Choć to oczywiście rzadki przypadek, ale przecież za naszym nastrojem w znacznej mierze stoi chemia. Dopamina, kortyzol, adrenalina… Po jednej stronie stoi depresja, a po drugiej walka do samego końca.

Kanibalizm, będący kluczowym elementem tej historii, jest tematem niezwykle trudnym i kontrowersyjnym. W jaki sposób podchodziłeś do tego aspektu? Czy uważasz, że w tak ekstremalnych warunkach moralność, jaką znamy z codziennego życia, ma prawo zawiesić swoje działanie? Czy raczej to właśnie w takich momentach jest ona poddawana ostatecznej próbie?

Nikt nie ma prawa sądzić ludzi doprowadzonych do ostateczności. Ale mamy prawo oceniać ich moralność – mówimy wszak o pewnej figurze retorycznej. To jednak wątki, których zdecydowałem się nie poruszać, w myśl zasady – żadnych ocen. Uznałem, że temat kanibalizmu wymaga przedstawienia maksymalnie autentycznego. Przeczytałem chyba wszystkie odniesienia do niego w wypowiedziach ocalałych oraz członków ich rodzin. Przewertowałem analizy medyczne, psychologiczne i biologiczne. Chciałem mieć całe zaplecze, by przedstawić sposób rozumowania prowadzący do tego, że w pewnym momencie sięga się po palec przyjaciela, a potem po jego nerkę, wątrobę, serce, a wreszcie mózg. Co temu towarzyszy? Jakie myśli i jakie emocje? Jaki smak? Jakie wrażenia zapachowe oraz dotykowe? Tylko to. Jakbyśmy to my – autor oraz czytelnicy – byli kanibalami. I w komentarzach oraz recenzjach czytam, że mi się to udało.

W naprawdę wielu relacjach ocalałych podkreślano znaczenie wiary i nadziei w przetrwaniu. Jakie znaczenie, twoim zdaniem, miały te elementy w kontekście „Katastrofy w Andach”?

Cóż, wielu badaczy twierdzi, że kluczowe. Tymczasem moim zdaniem fakt, że część rozbitków była członkami religijnej, katolickiej drużyny mogła się przyczynić do przebiegu historii, ale nie tylko w pozytywnym rozumieniu. W końcu właśnie wiara nakazała wstrzymać się wielu ocalałym od kanibalizmu. Wiara kazała im wierzyć w pomyślny los, zamiast brać go w swoje ręce. Niektórzy przeklinali Boga, a inni popadali w jeszcze większą żarliwość. To ponownie kwestia indywidualna. Jedni wierzący zawierzą swoje życie Bogu i położą się spać, inni z pieśnią religijną na ustach ruszą przed siebie w nieznane.

Pisanie o wydarzeniach autentycznych, zwłaszcza tak traumatycznych, wymaga od autora szczególnego podejścia. Jakie wyzwania napotkałeś podczas konstruowania narracji, aby oddać hołd ofiarom i ocalałym, jednocześnie budując wciągającą opowieść?

Jeżeli istnieje prawdopodobieństwo, że historię przeczytają osoby bliskie bohaterom, staram się zmieniać ich personalia. Choć prawo tego nie wymaga, zazwyczaj trzymam się tej zasady. Chyba że dane te są tak powszechnie znane, że to po prostu nie ma sensu. Po drugie staram się być skrajnie autentyczny. Bez oceniania, bez wyrażania swojego zdania i własnych emocji. Myślę jak te postaci, staram się patrzeć na świat ich oczami, a w tekście nigdy, przenigdy nie znajdziesz zdania oceny Maxa Czornyja. Nawet w posłowiu. Poza tym staram się nie dorabiać wydarzeń. O ile bezwzględnie nie wymaga tego fabuła poruszam się wyłącznie w sferze opartej na dokumentach.

W twoich kryminałach często pojawia się motyw „zła” czy „ciemnej strony” człowieka. W kontekście „Katastrofy w Andach” nie mamy do czynienia z typowym złoczyńcą, a z ludźmi postawionymi w nieludzkiej sytuacji. Czy pisząc o tych wydarzeniach, zmienił się twój pogląd na definicję „potwora” czy „bohatera”? Czy jest w tej historii jakaś postać, która szczególnie cię zafascynowała ze względu na swój hart ducha lub decyzje?

Konsekwentnie unikając podawania danych wspomnę chłopaka, który po katastrofie ocalał, lecz jego dalsze losy są różnie przedstawiane. To on mnie zafascynował. I sprzeczności co do jego kresu w słowach innych rozbitków. Jedni twierdzili, że po prostu odszedł przed siebie i nie mogli go zatrzymać, inni, że przed czymś uciekał, jeszcze inni, że nagle zniknął. Skąd te rozbieżności? W głowie miałem wiele teorii, ale w myśl wspomnianej wyżej zasady trzymania się faktów nie dałem sobie pola do interpretacji. Natomiast w myśl zasady o nie ocenianiu, nie odpowiem na resztę pytania. Rozważania na temat potworów lub bohaterów zniweczyłyby kolejne moje  projekty. Nacechowałyby czyste dywagacje chęcią ich waloryzowania.

Czy praca nad „Katastrofą w Andach” wpłynęła w jakiś sposób na twój warsztat pisarski, być może na przyszłe pomysły dotyczące kryminałów czy thrillerów? I sakramentalne pytanie wiąże się oczywiście z przyszłością – nad jakimi książkami pracujesz obecnie?

Po raz pierwszy w „serii na faktach” zdecydowałem się na kilka narracji. Do tego na pomieszanie jej czasów, osób oraz form. Wydało mi się to ciekawym zabiegiem, który do tego spodobał się czytelnikom. W tym dostrzegam szczególnie ciekawy punkt wyjścia do snucia następnych historii – w tym całkowicie beletrystycznych. Obserwując wyjątkowo pozytywny odbiór „Katastrofy w Andach” prowadzę z kilkoma osobami kwerendę do w pewien sposób podobnej sprawy. Grupa ludzi zmuszonych do ostateczności, okrutne okoliczności przyrody, przekrój typów oraz charakterów. To może być dobra historia. Czas pokaże.

spot_img
0FaniLubię
0ObserwującyObserwuj
0ObserwującyObserwuj
- Advertisement -spot_img