„Rigor Mortis” – cisza, która przeradza się w krzyk – recenzja książki

UDOSTĘPNIJ

Żyjemy w czasach narracyjnego nadmiaru. Zbrodnia stała się towarem, zapakowanym w lśniące pudełka podcastów, seriali dokumentalnych i instagramowych relacji. Czasami perwersyjnie podglądami cudze nieszczęścia, a „true crime” to hasło, które usprawiedliwia niezdrową ciekawość. I właśnie w ten nieoczywisty, przerażająco fascynujący świat popkultury wchodzą Jacek Piekiełko i Tomasz Żak. Nie robią tego jednak po to, by opowiedzieć kolejną historię o tym „kto zabił”. Istotniejsze jest to, aby zapytać: „dlaczego tak bardzo chcecie na to patrzeć?”. Książka „Rigor Mortis” ukazała się nakładem Wydawnictwa Labreto.

Bo „Rigor Mortis”, najnowsza książka, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Labreto, to projekt, który wymyka się prostym kategoryzacjom, księgarskim etykietom. Tak naprawdę jest to literacki eksperyment, w którym twórczy duet redefiniuje podstawy gatunku. Efekt? Powieść, która drażni, niepokoi i zostawia czytelnika z pytaniami, których wolelibyśmy sobie nie zadawać.

Teatr zbrodni, czyli świat podcasterów

W świecie iluzji nic nie jest tym, czym się wydaje. Gdzie kończy się prawda, a zaczyna manipulacja? Centralną postacią książki – wbrew pozorom – nie jest nieuchwytny morderca, lecz Mikołaj Mortysz. To bohater skrojony na miarę agresywnych czasów walki w social mediach: błyskotliwy, cyniczny i absolutnie bezwzględny twórca podcastu „Rigor Mortis”. Piekiełko i Żak kreślą portret człowieka, dla którego mikrofon stał się berłem władzy, a słupki słuchalności wyznacznikiem moralności. Mortysz składa obietnicę, która elektryzuje sieć – zdemaskuje „Kowboja”, sadystycznego sprawcę polującego na ciężarne kobiety.

Gdy policja grzęźnie w analogowej biurokracji i bezradności, Mortysz staje się szeryfem cyfrowego dzikiego zachodu. Autorzy stawiają tu jednak niewygodne pytanie: czy to krucjata w imię sprawiedliwości, czy wyrachowany performance? Każdy kolejny odcinek podcastu to dawka narkotyku dla spragnionej krwi publiczności, a napięcie rośnie w tempie wykładniczym, napędzane algorytmami i ludzką ciekawością.

Rysy na szkle – między prawdą a postprawdą

Nie da się ukryć, że fabuła zagęszcza się, gdy na scenę wkraczają postacie będące kontrapunktem dla megalomanii głównego bohatera. Honorata Kałuża, rywalka po fachu i równie ambitna podcasterka, nie zamierza brać słów Mortysza za dobrą monetę. Jej wątek to klasyczna dekonstrukcja mitu – próba zajrzenia za kulisy, gdzie „gwiazdor” zdejmuje maskę zbawcy. Z kolei jego lojalny współpracownik, Buła, zaczyna dostrzegać rysy na idealnym wizerunku szefa. Gdzieś między leśnymi potokami, prowincjonalnymi miasteczkami a dźwiękoszczelnymi kabinami radiowymi zaciera się granica między reportażem a spektaklem.

Profilowanie cienia – nie tylko sprawcy, ale i odbiorcy

W klasycznym kryminale kluczem jest profilowanie sprawcy. Kto ma motyw? Kto ma sposobność? Jednak można zaryzykować, że w pewnym sensie w „Rigor Mortis” autorzy idą o krok dalej – profilują nas, odbiorców.

Główny bohater, prowadzący audycję, staje się naszym przewodnikiem po świecie mroku, ale jest przewodnikiem niejednoznacznym. To nie jest Sherlock Holmes z lupą. To człowiek z mikrofonem, który wie, że aby utrzymać uwagę publiczności, musi karmić ją emocjami. Piekiełko i Żak mistrzowsko operują psychologią postaci, pokazując, jak cienka jest linia między dociekaniem prawdy a żerowaniem na tragedii. Autorzy zrealizowali de facto nową mitologię zbrodni.

Zbrodnia w duecie – czyli mistrzowska współpraca

Współpraca dwóch silnych osobowości twórczych zawsze niesie ryzyko niespójności. W przypadku „Rigor Mortis” widać jednak synergię. Autorzy zrealizowali bardzo interesującą strukturę, operując na brutalnym realizmie, wykorzystując najważniejsze elementy rasowego thrillera. Styl jest soczysty, momentami drapieżny, pozbawiony zbędnych ozdobników, a jednak bogaty w metaforykę związaną z dźwiękiem, ciszą i śmiercią.

„Rigor Mortis” to pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów kryminałów, ale dla każdego, kto interesuje się mechanizmami popkultury. Piekiełko i Żak nie napisali po prostu kolejnej książki o zabijaniu. Stworzyli meta-komentarz do naszej obsesji na punkcie true crime, ubierając go w szaty trzymającego w napięciu thrillera. Jeśli szukacie klasycznego „kto zabił”, możecie poczuć się zdezorientowani. Jeśli jednak szukacie literatury, która testuje wyporność gatunku i wchodzi pod skórę – „Rigor Mortis” jest dla Was. Diablo interesująca propozycja.

spot_img
0FaniLubię
0ObserwującyObserwuj
0ObserwującyObserwuj
- Advertisement -spot_img