Magdalena Majcher ponownie zaprasza nas do Górnego Śląska, aby opowiedzieć kolejną historię o zbrodni… „Frela” opowiada historię z 2000 roku w Katowicach, gdy zostaje zamordowana artystka Teatru Śląskiego, dzień po swoich czterdziestych urodzinach. Sprawę bada dziennikarz Borys Dyrda, który odkrywa mroczne sekrety ofiary, jednocześnie walcząc z własnymi demonami. Tłem opowieści są Katowice przełomu wieków oraz historia legendarnego rapera Magika. Co stanowi motyw przewodni historii? W jaki sposób ujarzmiać obyczajowe lęki i osobiste demony? Dlaczego Górny Śląsk jest tak interesującym miejscem na fabułę kryminałów? O tym właśnie, między innymi, rozmawiamy z Magdaleną Majcher. „Frela” to powieść, która ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B.

Marcin Waincetel: Twoje ostatnie książki, a więc „Bajtel” i „Frela”, są niezwykle zakorzenione w realiach Śląska. Urodziłaś się w Czeladzi, mieszkasz w Katowicach, stąd też nie powinno dziwić, że w tak sugestywny sposób potrafisz oddawać specyfikę regionu. Co więcej, uwielbiasz także podróże. Powiedz, zatem, proszę, dlaczego czytelnicy powinni zdecydować się na literacką wyprawę na Kryminalny Śląsk?
Magdalena Majcher: Śląsk jest regionem, który nieustannie mnie literacko inspiruje i mam nadzieję, że zarażę czytelników tą pasją. Nie używam żadnych zachęt, bo wówczas moje pisanie byłoby wyrachowane, a ja tworzę głównie emocjami, piszę o tym, co mnie otacza, zachwyca, intryguje, czy – wręcz przeciwnie – denerwuje bądź boli. Uważam, że Górny Śląsk jest świetną scenerią kryminału, już samo osadzenie akcji w śląskich realiach „robi klimat”, wystarczy wsłuchać się w tętno tej poprzemysłowej ziemi i wyłapać niuanse, aby stworzyć ciekawe tło głównej intrygi.
I faktycznie, można wsłuchać się w sugestywne echo przeszłości… W „Bajtlu” poruszyłaś trudny temat związany z zaginięciami dzieci, odsłaniając tym samym społeczne problemy Śląska, natomiast w „Freli” skoncentrowałaś się na tajemniczym morderstwie – w jednej z kamienic zostają znalezione zwłoki Natalii Kuchcik, artystki Teatru Śląskiego. Sprawą ponownie zainteresował się znany z pierwszej części dziennikarz Borys Dyrda. Co stanowi motyw przewodni nowej historii?
Sądzę, że powieść kryminalna może być punktem wyjścia do opowiedzenia uniwersalnej historii o człowieku, wraz z jego słabościami, lękami oraz wątpliwościami. „Frela” to nie tylko dziennikarskie śledztwo w sprawie zabójstwa, ale także – a może przede wszystkim – opowieść o poważnej chorobie i przemijaniu. Jedną z głównych postaci jest tutaj chora na stwardnienie rozsiane niegdysiejsza gwiazda Teatru Śląskiego. To podstępne schorzenie odebrało jej to, co kochała najbardziej – występowanie na scenie. Na tej płaszczyźnie rozlega się dramat tej bohaterki, którą poznajemy w chwili, gdy… zostaje zamordowana. To zabójstwo wstrząsa Borysem, bo z uwagi na swoją niepełnosprawność nie mogła się bronić. Kto i dlaczego zamordował chorą i słabą kobietę?
Tyle mogę powiedzieć, bo tak naprawdę motyw przewodni tej historii poznajemy dopiero po przeczytaniu ostatnich stron. Trudno się mówi o tej książce tak, aby nie zaspoilerować.

W obu powieściach znaczącą rolę odgrywa przeszłość. W „Bajtlu” jest to tajemnica zaginięcia z przeszłości, a w „Freli” historia związana z tytułową postacią. Dlaczego przeszłość jest tak ważnym elementem Twoich kryminałów? W czasie naszej poprzedniej rozmowy wspomniałaś, że problemy, z jakimi mierzy się okolica, są Ci doskonale znane. Czy zatem literatura może być swoistym remedium na ich rozwiązanie? A przynajmniej uwrażliwieniem na krzywdę drugiego człowieka?
Nie da się zrozumieć teraźniejszości bez znajomości przeszłości, to oczywiste, dlatego konstruuję zagadki kryminalne tak, aby to właśnie przeszłość była kluczem do rozwiązania. Kiedyś może byłam idealistką, ale z tego wyrosłam i nie łudzę się, że literatura jest remedium na rozwiązanie problemów, ale zdecydowanie zgadzam się z tym, że uwrażliwia na potrzeby i krzywdy drugiego człowieka. Literatura rozrywkowa może – i w mojej ocenie powinna – być czymś więcej niż właśnie czystą rozrywką. Mamy w rękach potężną broń, klawiaturę, i uważam, że nie powinniśmy odwracać oczu od trudnych tematów, bo one są elementem naszej codzienności. Opisuję życie takim, jakie jest, z upadkami i wzlotami. Poruszając ważne tematy społeczne, chcę zwrócić uwagę czytelnika na problemy, z jakimi mogą i najpewniej borykają się ludzie z jego bliższego i dalszego otoczenia.
Zarówno w „Bajtelu”, jak i „Freli”, oprócz głównego wątku kryminalnego, pojawiają się liczne wątki społeczne, takie jak problem alkoholizmu, przemocy czy trudnych relacji rodzinnych. Poznając historię konkretnych osób, poznaje się również nie tylko społeczny mikroświat, ale także określone środowiska. Dlaczego artystyczna rzeczywistość stała się tak ważna we „Freli”?
W każdej powieści autor zostawia swój ślad. Czasem mniejszy, ledwie widoczny, innym razem przelewa na papier ogromną cząstkę siebie. I właśnie ta artystyczna rzeczywistość we „Freli” jest moim śladem. Pisanie jest dla mnie swoistą autoterapią, tworząc, oswajam lęki, staję w obliczu sytuacji, których się boję. Działa to na mnie oczyszczająco.
Bardzo ważnym aspektem mojego życia jest tworzenie. Czasem dopadają mnie myśli: a co, jeśli zachoruję i nie będę w stanie pisać, albo skończą mi się pomysły, wydawca zakończy naszą współpracę, ludzie nie będą kupować moich książek, i tak dalej. I choć na ten moment nie mam podstaw do obaw, to jednak czasem ten lęk bywa silniejszy. Zmierzyłam się z nim, pisząc „Frelę”, dzięki czemu doskonale rozumiałam bohaterkę i mogłam wiarygodnie zbudować jej portret psychologiczny.

Osobiste lęki, obawy, nadzieje i wyzwania… cóż, niezwykle interesującą postacią – coraz bardziej, zresztą – staje się głównym bohater. Dyrdzie brakuje kontaktu z dorosłą, pełną pretensji, córką, a jego syn pogrąża się w nałogu narkotykowym. Borysa coraz częściej dopada także strach przed ślubem, na który naciska partnerka, Krysia. Jaki jest świat wartości Dyrdy?
Dla Borysa zawodowo najważniejsza jest prawda i uparcie do niej dąży, zapominając, że nie istnieje coś takiego jak uniwersalna wersja prawdy. Jednocześnie sam jest doskonałym kłamcą, każdego dnia wkłada maskę, pod którą ukrywa poczucie bycia niewystarczającym, brak pewności siebie i wewnętrzne rozdarcie. Uwielbiam tego bohatera. Generalnie ja nie lubię pisać serii, nudzi mnie zbyt długie obcowanie z tymi samymi postaciami, nieustannie potrzebuję nowych wyzwań, a jednak Borys Dyrda jest postacią tak złożoną, ciekawą i ewoluującą, że mnie samą wciąż zaskakuje. To, co wyprawia w trzecim tomie, który aktualnie piszę… ach! Szkoda by było takiego bohatera na jedną powieść!
Cykl „Kryminalny Śląsk” zdobył dużą popularność. Czy czułaś presję, aby po sukcesie „Bajtela” – który napisałaś w błyskawicznym tempie trzech miesięcy! – sprostać oczekiwaniom czytelników w „Freli”? A może najważniejsze jest dla Ciebie właśnie to, aby iść własną drogą, aby – znów odnosząc się do naszej poprzedniej rozmowy, „pisać o tym, co jest dla mnie ważne, co wywołuje we mnie jakieś emocje, zarówno te pozytywne, jak i te negatywne – to drugie zdecydowanie częściej”.
Miałam to szczęście, że napisałam „Frelę” przed premierą „Bajtla” – proces wydawniczy trwa około pół roku i wykorzystałam ten czas na pracę nad drugim tomem. Dzięki temu mogłam w pełni poświęcić się promocji „Bajtla”, wywiadom, wyjazdom, spotkaniom autorskim, targom książki, i tak dalej. Teraz jestem w trakcie pracy nad trzecią powieścią z serii. Czy czuję presję? Nie, na razie nie. Ta niepewność pojawia się kilka tygodni przed premierą, kiedy powieść jest już oddana do druku, nic nie mogę zmienić i wyczekuję pierwszych opinii. Podczas pisania w ogóle nie myślę o tym, jak książka zostanie przyjęta, skupiam się na samej historii, wsłuchuję się w nią i pozwalam jej wypłynąć.

Wydaje mi się, że dość rozsądnie podchodzę do kwestii recenzji i opinii – krytyczne po prostu „biorę na klatę”, jestem świadoma tego, że krytyka jest stałym elementem mojej pracy i nie jestem w stanie odpowiedzieć na potrzeby absolutnie wszystkich czytelników, bo są różne gusta. Cieszę się, że tych pozytywnych jest zdecydowanie więcej, „Bajtel” na Lubimyczytać.pl ma średnią 7,7 przy ponad 420 ocenach, uważam, że to bardzo dobry wynik. I tak sobie myślę, że skoro się podoba, a ja nic w swoim pisaniu nie zmieniłam, to mogę być spokojna również o przyszłość trzeciej powieści z tej serii – premiera w przyszłym roku, a później coś zupełnie nowego. Czekam na to, bo mimo że uwielbiam Borysa Dyrdę, to chętnie poznam bliżej nowych bohaterów!