„Kości proroka” to fascynująca podróż tropem współczesnego morderstwa, zaginionej świętej księgi bogomiłów i kości Jana Chrzciciela… wznowienie powieści Ałbeny Grabowskiej, wybitnej powieściopisarki, autorki bestsellerowego „Stulecia Winnych”, to doskonały pretekst, aby porozmawiać na temat archeologicznych odkryć, znaczeniu relikwii, kulturowych mikroświatach i poszukiwaniu wzorca w odkrywaniu wielkiej historii. „Kości proroka” to powieść, której wznowienie ukazało się za sprawą starań Domu Wydawniczego Rebis.

„Kości proroka” to powieść, która ukazała się już kilka lat temu, a dokładnie w 2018 roku. Co było momentem przełomowym, który sprawił, że poczuła Pani, że ta historia zasługuje na drugie życie i spotkanie z nowymi czytelnikami?
Ałbena Grabowska: Minęło już trochę czasu od pierwszego wydania i pomyślałam, że „Kości proroka” zasługują nie tyle na drugie życie, ile na nowe otwarcie. Pojawili się kolejni czytelnicy, którzy wcześniej nie mieli okazji sięgnąć po tę historię, poznać jej niuansów. Jednocześnie zauważyłam, że opowieść o początkach chrześcijaństwa, rozwoju wiary i jej wypaczeniu pozostaje wciąż aktualna – zarówno w warstwie fabularnej, jak i w pytaniach, które stawia… Dylematy związane z wiarą, jej sensem, wyborem między prawdą a iluzją, nie tracą na znaczeniu, a moim zdaniem współcześnie wybrzmiewają jeszcze mocniejszym echem.
Akcja „Kości proroka” rozgrywa się na trzech różnych płaszczyznach czasowych, od Ziemi Świętej w I w. n.e., przez XII-wieczne Bizancjum, aż po współczesny Płowdiw. Jakie było największe wyzwanie w żonglowaniu tymi epokami, tak aby utrzymać napięcie i spójność całej historii?
Największym wyzwaniem był z pewnością research historyczny – zwłaszcza w odniesieniu do I wieku n.e., o którym mamy bardzo niewiele źródeł, a także do realiów XII-wiecznego Bizancjum, które wymagają ogromnej precyzji w odtwarzaniu szczegółów. Trudne było też poprowadzenie narracji w taki sposób, by bohaterowie mówili różnymi „językami epok”, a jednocześnie pozostawali wyrazistymi i spójnymi postaciami. No i oczywiście utrzymanie napięcia – bo choć mamy tu wiele warstw historycznych, to jednak w sercu tej książki bije kryminalny rytm.
Właśnie – opowieści spod znaku zbrodni. W Pani twórczości kryminał często splata się z historią, a jednostkowe losy z wielką historią… W jaki sposób buduje Pani intrygę, splatając tak odległe epoki i miejsca, jednocześnie zachowując logikę i prawdopodobieństwo?
To rzeczywiście trudne zadanie i wymaga sporo myślenia oraz planowania, ale właśnie to lubię najbardziej – gmatwać ludzkie losy i splatać je z wydarzeniami, które na pierwszy rzut oka wydają się bardzo odległe. Interesuje mnie przede wszystkim jednostka uwikłana w wielką historię, bo to przez jej doświadczenia można pokazać, jak wielkie procesy dziejowe dotykają pojedynczego człowieka. Dzięki temu intryga, choć rozpięta między epokami, zyskuje logikę i wiarygodność.
Porozmawiajmy zatem o konkretnych osobowościach… Główną bohaterką powieści „Kości proroka” jest Margarita, córka wybitnej archeolożki, która zostaje wciągnięta w nieoczywiste śledztwo. Czy tworząc tę postać, myślała Pani o niej jako o „dziedziczce” pasji do historii i zagadek, czy może o kimś, kto wbrew sobie staje się detektywem?
Margarita to bohaterka, która przede wszystkim zmaga się z własnymi demonami – jest bardzo skupiona na sobie i przez to nie potrafi ruszyć dalej. Jej wyprawa do Bułgarii to kolejna ucieczka, bo całe życie uciekała przed sobą i przed przeszłością. Obciążają ją także trudne relacje z matką – wybitną archeolożką, wobec której zawsze czuła się niewystarczająca. Ona wcale nie miała być detektywem, ale przyjęła tę rolę, bo zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy w czymś naprawdę jest dobra i że może dzięki temu pomóc innym. Zagadka i związane z nią niebezpieczeństwo zmuszają ją do konfrontacji z własnymi lękami. A po raz pierwszy nie jest też sama – i to właśnie daje jej siłę, by zmienić swoją perspektywę.

Bohaterowie, Margarita i Dymitr, stanowią ciekawe połączenie. Jak to ich „śledcze” duo rozwija się w obliczu tak skomplikowanej zagadki, zwłaszcza że to Margarita zdaje się pełnić tu wiodącą rolę?
Ogromne znaczenie mają tu dwie kwestie. Po pierwsze, Margarita wychowała się w dwóch kulturach – polskiej i bułgarskiej – co sprawia, że potrafi szerzej spojrzeć na międzynarodową zagadkę, w którą zostają uwikłani. Po drugie, Dymitr jest typowym Bułgarem, trochę maczo, dlatego z pewnym zaskoczeniem oddaje jej palmę pierwszeństwa. Z jednej strony rozumie ją, z drugiej kompletnie nie pojmuje jej wrażliwości i wylęknienia. Łączy ich jednak wspólna przeszłość – znają się od zawsze, dorastali razem – i właśnie to sprawia, że mogą sobie zaufać. W pewnym momencie zdają sobie także sprawę, że łączy ich coś więcej niż tylko chęć rozwikłania tajemnicy.
Trzeba oddać, że bohaterowie „Kości proroka” wydają się niezwykle autentyczni. Skąd czerpie Pani inspiracje do ich kreowania? Czy istnieją jakieś realne postacie, które posłużyły za pierwowzory?
Nie istnieją pierwowzory moich bohaterów – wszystkich wymyślam od początku do końca, tworzę ich charaktery, buduję przeszłość i relacje. To właśnie sprawia, że wydają się autentyczni, bardzo dbam o to, by każdy z nich miał swoją niepowtarzalną głębię. Margaricie dałam jednak coś z mojej własnej historii, bo podobnie jak ona wychowałam się w dwóch kulturach. Nie jest to jednak postać autobiograficzna – Margarita nie jest mną, choć nosi w sobie pewien fragment moich doświadczeń.
Zbrodnia w Pani książkach często ma swoje głębokie, psychologiczne podłoże. Istotną częścią jest jednak wielka historia, która została opowiedziana przez różnych bohaterów. Co stanowi dla Pani właściwie motyw przewodni „Kości proroka”?
Interesuje mnie przede wszystkim człowiek i zawsze szukam odpowiedzi na pytanie: co naprawdę doprowadziło do zbrodni? Bo to nigdy nie jest takie proste – nawet zbrodnia w afekcie nie działa na zasadzie prostej reakcji. Gdy tło jest głębokie historycznie, a sama zbrodnia w pewnym sensie zmienia bieg dziejów, jak ta dokonana na Janie Chrzcicielu, pojawia się pytanie: czy jej źródłem była zemsta, żądza, czy może polityka? A jeśli tak, to kto tak naprawdę za tym stał – kto wydał wyrok, a kto był tylko katem? Motywem przewodnim moich historii jest więc zawsze gęsta sieć powiązań psychologicznych, która potrafi sięgać nawet wieków – tak jak wojny religijne, konflikty terytorialne czy międzypaństwowe zaszłości, które trwają przez pokolenia.
W swojej książce łączy Pani wątki archeologiczne z kryminalnymi, a historię z polityką. Proszę powiedzieć, jak wyglądał właściwie research nad „Kośćmi proroka”? Co było najtrudniejsze w tym procesie? A co przyniosło Pani najwięcej satysfakcji?
Najtrudniejszy w researchu jest zawsze wybór. Wbrew pozorom można znaleźć wiele informacji, ale nie wszystkie są wartościowe – a dodatkowo nie da się pisać o wszystkim. Trzeba skupić się na jakimś aspekcie historii i konsekwentnie go prowadzić. W przypadku wątku z I wieku wybrałam moment znany z Biblii, kiedy Jezus tuż przed śmiercią przybył do Jerozolimy i powywracał stoliki kupców w świątyni. Zawsze sądziłam, że jego motywacja była prosta – sprzeciw wobec handlu w miejscu świętym.

Tymczasem odkryłam, że chodziło o coś znacznie bardziej złożonego: system sprzedaży zwierząt paschalnych związany z odpustami, konotacjami politycznymi, a także o władzę kapłanów nad prostymi ludźmi. Zmuszano pielgrzymów do zapożyczania się, kupowania zwierząt na miejscu, a do tego dochodziła jeszcze własna waluta kapłanów i lichwiarskie warunki transakcji. Odkrywanie takiego drugiego dna jest najtrudniejsze, ale jednocześnie najbardziej satysfakcjonujące. Ogromną radość przyniosło mi też dotarcie do autentycznych wydarzeń związanych z tajemną księgą Bogomiłów i z tym, co wydarzyło się 15 sierpnia 1118 roku. Uważam, że to jedno z ważniejszych, a zupełnie zapomnianych wydarzeń w historii chrześcijaństwa – a właśnie takie odkrycia są dla mnie największą nagrodą.
Proces pisania to zazwyczaj skomplikowana praca nad intrygą. Czy miała Pani od początku zaplanowane wszystkie zwroty akcji, czy też fabuła ewoluowała w trakcie pisania?
Od początku wiem, jak książka będzie wyglądała – mam zaplanowany szkielet fabuły, najważniejsze punkty i zwroty akcji. To daje mi pewność, że historia będzie spójna i logiczna. Oczywiście w trakcie pisania bohaterowie czasem „zaskakują” i prowadzą mnie w stronę, której wcześniej nie przewidziałam, ale nigdy nie gubię z oczu głównego planu. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na swobodę w detalach, a jednocześnie wiem, dokąd zmierzam.
W powieści „Kości proroka” porusza temat relikwii i ich znaczenia. Jak to się ma do współczesnego świata, w którym wiara często spotyka się z cynizmem, a historia narodów z faktograficznymi zapisami dziejów? I jak trafiła Pani na ślad… bogomiłów?
Sama łączę naukę ze sztuką i wrażliwością, ponieważ jestem neurologiem z zawodu, a przy tym piszę powieści. W naturalny sposób muszę żonglować między szkiełkiem a okiem. Wydaje mi się, że relikwie nadal mają duże znaczenie w Kościele katolickim jako symbole świętości i bliskości ze świętymi. Mają za zadanie inspirowanie wiernych do modlitwy, refleksji nad wartościami wiary oraz budowania wspólnoty na bazie życia danego świętego. Nie są w żadnym razie obiektem magii ani czci samej w sobie, stanowią przedmiot kultu względnego, skierowanego ku osobom, z którymi są związane. Co jest relikwią, a co nią nie jest, jest bardzo precyzyjnie ustalane, podobnie jak przed wiekami.
W bardzo mądry, wrażliwy sposób podchodzi Pani do tematów kulturowo delikatnych, a społecznie ważnych.
Wydaje mi się, że relikwie po prostu są współcześnie inaczej postrzegane. Przed wiekami chwalono się nimi, ich posiadaniem, miały wielkie znaczenie materialne (wymieniano się nimi), były karta przetargową, wartością samą w sobie, nie rzadko walutą. Jeśli chodzi o bogomiłów, to są oni częścią historii Bułgarii, czego jestem świadoma, chociaż nie chodziłam do szkoły w tym kraju. Ich historia jest niezwykła. I naprawdę fascynuje mnie pytanie, co stało się z ich święta księgą. Bo chociaż się odnalazła, to dwa wieki później a na dodatek napisana po łacinie. Trudno jest mi uwierzyć w jej autentyczność.
Czy ma Pani w planach kolejne powieści, które łączą historyczne zagadki z intrygą kryminalną? A może pracuje Pani nad zupełnie nowym projektem, który zaskoczy czytelników?
„Kości proroka” to niezwykły projekt pod każdym względem. Jak już mówiłam, pisaniu towarzyszył ogromny research, bo opisana historia jest skomplikowana, zarówno ta autentyczna, jak i fabularna. No i emocjonalny powrót do Bułgarii, dla mnie niezwykłe doświadczenie. Trudno mi będzie to powtórzyć, zwłaszcza, że każda moja książka jest inna.
Obecnie pracuję nad kryminałem medycznym, już trzecim z serii. Po „Nożu w sercu” ukażą „Dzieci we mgle”, a następnie „Wyspy pamięci”. Jeśli chodzi o powieści z historią w tle, to zawsze umieszczam w nich tajemnicę. Polecam wydane przez Dom Wydawniczy Rebis „Rzeki płyną jak chcą”, „Najważniejsze to przeżyć” oraz „Odlecieć jak najdalej”.
Bliskie mojemu sercu są projekty związane ze sceną, więc można wypatrywać kolejnego libretta mojego autorstwa. Kto wie, czy nie pokuszę się o napisane musicalu z wątkiem kryminalnym. Na razie odsyłam do historycznego widowiska „Kopernik”, które można zobaczyć i usłyszeć na deskach Opery Krakowskiej.

Ałbena Grabowska – Jest popularną i cenioną polską powieściopisarką, która swoje niezwykłe, niespotykane w Polsce imię, oznaczające kwitnącą jabłoń, zawdzięcza bułgarskim korzeniom. Pisarka, lekarz neurolog i epileptolog. Zadebiutowała w 2011 powieścią Tam, gdzie urodził się Orfeusz. Od tamtej pory wydała ponad dwadzieścia książek, nadal pracując czynnie jako lekarz. Studia medyczne ukończyła na warszawskiej Akademii Medycznej. Jako neurolog pracowała m.in. w Klinice Neurologii i Epileptologii w Warszawie oraz w szpitalu dziecięcym w Dziekanowie Leśnym.
Ałbena Grabowska nie planowała pisarskiej kariery. Za pióro chwyciła, chcąc zapisać wspomnienia związane z bułgarską gałęzią swojej rodziny. W ten sposób powstała jej pierwsza książka: Tam, gdzie urodził się Orfeusz. Kolejną pisarka stworzyła na prośbę syna, który zapragnął, by powstała książka o nim i dla niego. Tak został zapoczątkowany cykl o przygodach Julka – chłopca, który wolał gry komputerowe od prawdziwego życia.
Popularność wśród czytelników Ałbena Grabowska zawdzięcza przede wszystkim bestsellerowej sadze Stulecie Winnych. Tytułowi Winni to wielopokoleniowa rodzina z podwarszawskiego Brwinowa. Zwykli ludzie żyjący w niezwykłych, bardzo burzliwych czasach. Zmagający się z dramatycznymi wydarzeniami XX wieku. W trzech tomach sagi poznajemy ich w przededniu wybuchu I wojny światowej i towarzyszymy przez następne sto lat. Prośby czytelników spragnionych powrotu bohaterów popularnej trylogii sprawiły, że w roku 2018 ukazała się książka Stulecie Winnych. Opowiadania.
Losy rodziny Winnych zachwyciły nie tylko czytelników. Potencjał tej epickiej opowieści dostrzegli również filmowcy. W 2018 roku rozpoczęto realizację serialu Stulecie Winnych. W 13 odcinkach pierwszej serii emitowanej od marca 2019 roku na antenie TVP1 w niedzielne wieczory, widzowie poznają losy Winnych w latach 1914-1939, co odpowiada pierwszemu tomowi sagi zatytułowanemu Ci, którzy przeżyli. W obsadzie serialu znalazło się wielu znakomitych aktorów, m.in. Kinga Preis, Katarzyna Kwiatowska, Iwona Bielska, Adam Ferency, Jan Wieczorkowski, Rafał Królikowski i Olaf Lubaszenko.
Prócz Stulecia Winnych spod pióra Ałbeny Grabowskiej wyszły, m.in. trylogia Alicja w krainie czasów, kryminał Ostatnia chowa klucz oraz wciągające powieści Lot nisko nad ziemią, Coraz mniej olśnień, Lady M. (Wydawnictwo Zwierciadło).
Pisarka wcieliła się w swoich bohaterów trzykrotnie – po raz pierwszy wystąpiła jako tytułowa bohaterka na okładkach trylogii Alicja w krainie czasów, a następnie zagrała dwie niewielkie role w pierwszej serii Stulecia Winnych.
Ałbena Grabowska jest mamą trójki dzieci – Julka, Aliny i Franka. I to właśnie one – co sama przyznaje – są dla niej największą inspiracją. Mimo, że coraz więcej czasu poświęca pisaniu, wciąż jest aktywna zawodowo – przyjmuje pacjentów w jednej z przychodni w podwarszawskim Brwinowie.