Gdy rodzinne sekrety spowijają zbrodnię, w czytelniku rodzą się pytania… kto jest winny? Czym jest sprawiedliwość? W jaki sposób odkryć prawdę? „Zrzutka Haywardów” autorstwa Janice Hallett to literacki fenomen, który od momentu swojej premiery w 2022 roku nie schodzi z list bestsellerów. W specjalnym wywiadzie ceniona autorka opowiada nam o sztuce prowadzenia kłamstwach, kreśleniu literackich intryg, potrzebie snucia opowieści, a także sekretach ludzkiej natury.

„Zrzutka Haywardów” to książka, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak/Znak Crime.
Marcin Waincetel: Zastanawiam się, czy potrafisz kłamać? Bo za sprawą swojej powieści udowodniłaś, że masz ku temu pewne predyspozycje!
Janice Hallett: Cóż, ludzie widzą fałsz w języku mojego ciała, mojej twarzy, moich ruchach i gestach… więc – nie, absolutnie nie potrafię kłamać! Choć przyznaję, że czasami bardzo bym chciała (śmiech).
O kłamstwo zapytałem nie bez powodu, ponieważ towarzyszy nam ono właściwie przez całą lekturę „Zrzutki Haywardów”. Skoro nie potrafisz kłamać, to w jaki sposób stworzyłaś tak wiarygodny obraz łgarstw i ludzkiej nieuczciwości?
Myślę, że tak naprawdę wynika to z dosyć prozaicznego faktu, że od bardzo wielu lat uważnie obserwuję ludzi, słucham ich rozmów, analizuję ich społeczne zachowania. Właściwie robię to przez całe swoje życie! Potrafię dostrzec zmiany w ludziach – w zależności od tego, z kim rozmawiają, ale też w jaki sposób się ze sobą komunikacją – a przecież na tym też polega gra aktorska, co nie jest bez znaczenia w fabule „Zrzutki Haywardów”…
Książki, która jest unikalna nie tylko w kontekście tematu – zbrodni związanej z nieuczciwością, ale również unikalnej narracji – świat „Zrzutki Haywardów” określasz poprzez e-maile, wiadomości tekstowe i inne cyfrowe komunikaty… Skąd pomysł na taką formę książki?
Och, tak szczerze, to jest to kompletny przypadek! Przez wiele, wiele lat pracowałam jako scenarzystka w branży rozrywkowej, na potrzeby telewizji oraz kina. Ale w pewnym momencie zamówienia się skończyły, nie było już tak dużego zapotrzebowania na moje prace. Musiałam się zastanowić, co dalej począć. Wtedy ktoś mi poradził, że dobrym sposobem, aby dalej dzielić się swoimi pomysłami jest forma powieści, książki, którą dopiero potem można będzie przerobić na film. „Zrzutkę Haywardów” tworzyłam tak samo, jak swoje scenariusze. Pomysł był teoretycznie prosty, choć bardzo plastyczny. Zdecydowałam się oprzeć fabułę na sporej liczbie rozmów pomiędzy ludźmi, którzy nie są świadomi, że ktokolwiek ich słyszy – ba, że istnieją świadkowie… a więc formalnie zdecydowałam się ukazać podsłuchiwanie rozmów.
Za sprawą Twojej książki czytelnik staje się aktywnym uczestnikiem gry, analizując korespondencję bohaterów, wyciągając własne wnioski i tworząc w głowie alternatywne scenariusze rozwiązania zagadki. Określenie fabuły w taki właśnie sposób przypomina interesującą pracę literacką. Czy wiązało się z dużą trudnością?
Muszę przyznać, że… nie, bynajmniej, ale nie dlatego, że to nie było trudne. Po prostu na samym początku nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo inny jest to proces od mojej dotychczasowej pracy. Bo kiedy pisze się scenariusze, cóż, stanowi się zębatką w wielkiej, naprawdę ogromnej maszynie. Jest się częścią zespołu. Tymczasem będąc pisarką to ja sama przeobrażam się w całą maszynę. Co ważne, „Zrzutkę Haywardów” pisałam w całkowitej wolności. Nie miałam określonych terminów, nie miałam też konkretnego zamówienia. Cały proces zajął mi cały rok. To dosyć komfortowy okres na szlifowanie swojego pomysłu. Nie ukrywam, że czułam w związku z tym naprawdę dużo wolności i tyle samo radości.
W „Zrzutce Haywardów” nikt nie jest bez skazy, a mroczne sekrety zdają się być dziedziczne. Z czasem dowiadujemy się z o manipulacjach, coraz to nowych intrygach. Czy ludzie są według Ciebie z natury dobrzy, moralni, ale zmieniać się mogą w czasie? Innymi słowy, czy każdy z nas jest zdolny do popełnienia złych rzeczy z natury.
Bardzo interesująca, naprawdę niejednoznaczna kwestia. Wydaje mi się, że wszyscy ludzie są zdolni zarówno do tego, aby czynić dobro, jak również wyrządzać zło. Wyobrażam sobie na przykład, że w życiu pojawiają się sytuacje, dzięki którym dana osoba może starać się usprawiedliwiać swoje niegodziwe czyny… Sytuacje graniczne, w których ktoś cierpi, albo zachoruje ktoś bliski naszemu sercu, na przykład bezbronne dziecko. Gdyby kradzież pieniędzy sprawiłaby, że dziecko wyzdrowieje, cóż, wydaje mi się, że naprawdę wielu z nas byłoby zdolnych do przekroczenia granicy prawa i bezprawia… Co więcej, myślę, że to stąd właśnie bierze się popularność kryminałów, ale też thrillerów psychologicznych czy książek spod znaku true crime. Wszystko dlatego, że w ramach fikcji możemy widzieć siebie zarówno w ofiarach, jak i przestępcach. Przedstawicielach dobra, ale również zła. Nie ukrywam, że bardzo mnie to ciekawi. Jak można wyzwolić w sobie zło? Co może nas do tego zmusić? O tym właśnie, również, opowiada „Zrzutka Haywardów”…
„Zrzutka Haywardów” jest może fikcją, ale jest w niej zapisana emocjonalna prawda na temat ludzkich charakterów… W której z postaci można zobaczyć największą część autorki?
Ciekawe pytanie! Myślę, ze w jakimś sensie Izzy. Oczywiście, jest to nieco ekstremalna postać, ale wydaje mi się, że byłam nią w różnych momentach swojego życia. Jeżeli chodzi o Sam to zdecydowanie jest to postać, którą chciałabym być. A jeśli chodzi o trzecią bohaterkę… będzie to Sara Jane, czyli kobieta, którą z kolei naprawdę chciałabym być.
Bo „Zrzutka Haywardów” wyróżnia się na tle współczesnej literatury kryminalnej swoją wyjątkową formą i sposobem narracji. Publikacja ta nie jest typową powieścią detektywistyczną, lecz raczej metatekstualną grą, która w nowatorski sposób odnosi się do tradycji gatunku. Celowo szukałaś tak nieoczywistej formy?
Nie chciałam się wyróżniać! To była czysta zabawa, artystyczny eksperyment. Wyjaśnię to w ten sposób – kiedy tworzy się scenariusze, to nie zawiera się specjalnych opisów miejsc, lokacji czy postaci. Bo jest to zadanie przeznaczone dla innych osób – scenografa, reżysera, również aktorów. Natomiast z całą pewnością najważniejsze, esencjonalne, jest stworzenie przekonujących dialogów. I na tym też koncentrowałam się w czasie tworzenia swojej powieści. Powiem więcej, w mojej książce wiele rzeczy wydarzyło się przez… przypadek. Żeby odnieść się do konkretów – w „Zrzutka Haywardów” znajdują się dwie postacie, których nie słyszymy w książce, a więc Helen i Sam. Stało się tak dlatego, że w pierwotnej wersji zakładałam, że powieść będzie dodatkiem do scenariusza, do filmu, więc chciałam w niej nakreślić wszystkie postacie poboczne.
Trzeba przyznać, że w wyjątkowo zręczny sposób potrafisz manipulować podejrzeniami, podsuwając fałszywe tropy i ujawniając zaskakujące powiązania między bohaterami. Co było dla Ciebie największym rodzajem wyzwania? A co przyniosło Ci satysfakcję?
Cóż, jeśli chodzi o największe wyzwanie, to jest nim… opowiadanie o książce. Pisanie zawsze przychodziło mi z wielką łatwością, ale mam problem z mówieniem o publikacji. Wszystko dlatego, że jestem introwertyczka, a musiałam zacząć występować publicznie, aby przedstawić „Zrzutkę Haywardów”. Ale muszę też uczciwie przyznać, ze dzięki temu bardzo się rozwinęłam. I właśnie to dało mi naprawdę ogromną satysfakcje! Jednak, szczerze, gdybym wiedziała, ze właśnie tak wygląda ten literacki świat, to chyba nie zdecydowałabym się na pisanie… a przynajmniej miałabym zdecydowanie więcej wątpliwości (śmiech).
Na całe szczęście w odpowiednim momencie odważyłaś się spróbować wyjść ze swojej strefy komfortu! Tematyka „Zrzutki Haywardów” rezonuje z aktualnymi problemami społecznymi i psychologicznymi. Janice Hallett bez ogródek porusza kwestie skandali, które potrafią zniszczyć reputację i relacje, odsłania bolesne sekrety rodzinne. Innymi słowy, kreślisz niezwykle sugestywne historie. Powiedz, proszę, czego możemy się po Tobie spodziewać w przyszłości!
Bardzo dziękuję, to naprawdę bardzo miłe. Zaczęłam pisać książki, aby w przyszłości stały się filmami… i rzeczywiście, wykupiono prawa do wszystkich moich sześciu powieści, które ukazały się w Wielkiej Brytanii. Jednak na ten moment żaden z projektów nie jest na bardzo zaawansowanym etapie, natomiast sukcesywnie piszę do nich scenariusze. A jakie są konkretne plany? To proste, chcę pisać jeszcze więcej książek! W tej chwili koncentruję się na czymś zaskakującym – powieści kryminalnej dla dzieci, co jest bardzo ekscytującym zajęciem! Cały czas nie mogę natomiast uwierzyć, jak ciepło przyjmowane są moje książki. Naprawdę cieszę się, że „Zrzutkę Haywardów” mogą poznawać również polscy czytelnicy.