„Bogowie małego morza” to elektryzująca historia o zbrodni i emocjonalnych bliznach, a także potędze przeznaczenia i wykolejeńcach losu… Jędrzej Pasierski, uznany twórca literatury sensacyjnej i kryminalnej, laureat Nagrody Wielkiego Kalibru, rozpoczyna nowy, fascynujący rozdział w swojej karierze. Z okazji premiery powieści mieliśmy przyjemność porozmawiać z autorem o jego najnowszym dziele. To nie tylko zapowiedź świeżego cyklu kryminalnego, ale także debiut pisarza w nowej oficynie – Wydawnictwie Literackim.
„Bogowie małego morza” na rynku od 18 czerwca.

O literackich impulsach, czyli początku nowej historii
„Bogowie małego morza” to książka, która inicjuje zupełnie nowy cykl, co więcej, pod szyldem nowego wydawnictwa! Co stanowiło właściwie pierwszy impuls do stworzenia historii? I czym jest dla Ciebie przejście pod skrzydła Wydawnictwa Literackiego?
Jędrzej Pasierski: Impulsem był mój przyjazd nad Jezioro Sławskie, dokładnie siedem lat temu. Moment, kiedy to stanąłem przed Pałacem Rechenbergów i spojrzałem w prawo na czarną sosnę oraz gmach pałacu – zaś w lewo na ciągnące się w dal „Śląskie Morze”. Wydawnictwo Literackie to rzecz jasna niesamowita marka wydawnicza, mająca własne, wypracowane procesy wydawnicze. Nie jestem drzewem (choć czasem chciałbym, najlepiej bukiem!), żeby stać całe życie w jednym punkcie.
O stylu pisarskim i wrażliwości literackiej
Czytając „Bogów małego morza”, od razu można zwrócić uwagę na precyzyjny i sugestywny styl pisania, a także niezwykłą wrażliwość literacka, dzięki której odsłaniają się kolejne fragmenty na mapie mikroświata… Jakie elementy uważasz za kluczowe w budowaniu nie tylko języka, ale też nastroju powieści?
Dziękuję. Te elementy to woda, przystań, Pałac Rechenbergów, gęste lasy dookoła jeziora przecinane jeziorkami i rzekami, Wratislavia oraz festiwal „Las, woda, blues”… Świat wody budzący się latem, nieco leniwy wakacyjny klimat. Zbrodnia, jak to u mnie bywa, miała dużo elementów startowych, które później rozwijałem w pełni dojrzałą intrygę. Kiedy zaś pojawia się linia narracyjna z przeszłości (a pojawia się), sprawy przyjmują nieoczekiwany obrót, zaś niektóre schematy – mam nadzieję – są łamane.
O świecie przedstawionym i Pojezierzu Sławskim
Sceneria Pojezierza Sławskiego w „Bogach małego morza” staje się niemal samodzielnym bohaterem. Jezioro Sławskie, jego mroczne sekrety zapisane w mrocznej toni, bo przecież „ptaki omijają to miejsce” – wszystko to tworzy niezwykłą, niemal oniryczną atmosferę. Jak zrodził się pomysł, aby natura odegrała tak istotną rolę w tej powieści?
Sześć lat „bycia” w tym miejscu, przemierzania jeziora wzdłuż i wszerz, poznawania tego, co tam się dzieje – i działo, zaś początkiem była wyżej wspomniana impresja, kiedy to spojrzałem na Pałac Rechenbergów od frontu. Na rosnącą na błoniach czarną sosnę o najszerszym w Polsce słoju i mocarnych konarach – drzewo które, zdradzę, występuje też w intrydze. To wciąż jest dla mnie obrazek całej serii. Później słuchając i obserwując poznawałem burzliwe losy jeziora, a także Sławy – burzliwe tak w przeszłości, jak również współcześnie. To fascynujące miejsce wpisujące się jednocześnie w moją literacką tendencję opisywania miejsc nieoczywistych, pewnego wyciągania ich walorów na światło literatury.
O literackich wyzwaniach
Twoja najnowsza książka – zgodnie z obietnicą wydawcy – to mroczna opowieść o winie, pamięci i powrocie do miejsc, które ranią najbardziej… powiedz, proszę, co stanowiło dla Ciebie największy rodzaj satysfakcji, a co okazało się największym wyzwaniem w czasie pisania „Bogów małego morza”?
Ta powieść powstawała w zasadzie siedem lat, więc musiałem pozbierać różne wątki, inspiracje, legendy przede wszystkim zaś własne wrażenia i wiedzę – co by pobudzić wyobraźnię do granic. Stworzenie z tego fabuły było rzecz jasna ekscytujące. Wiele jej elementów brałem wprost z topografii. Wyzwaniem była z pewnością koncepcja nowego bohatera i stworzenie nowej dla mnie struktury, z linią retro, w nowej scenerii. Stąd też była to jedna z najdłużej pisanych przeze mnie książek, co znalazło zresztą odzwierciedlenie w jej objętości
O pomyśle na fabułę i powrocie Leona Szeptyckiego
Punktem wyjścia dla fabuły jest makabryczne odkrycie na jeziorze Sławskim. Jednak to, co wyróżnia „Bogów małego morza”, to nie tylko sama zbrodnia, ale również sposób narracji, która łączy kryminalne śledztwo z osobistą podróżą Leona Szeptyckiego, powracającego do rodzinnych stron. Skąd pomysł na tak głębokie splecenie losów bohatera z samą intrygą kryminalną?
Cóż, wydaje mi się, że tylko takie sformułowanie powieści kryminalnej ma sens: umieszczenie bohatera w jej sercu. To się tyczy zarówno scenerii, jak również intrygi i służy temu, by czytelnik przeżywał opowieść mocniej. Przeszłość w kryminale, w każdej opowieści dodaje głębi i wzbogaca portrety psychologiczne, kiedy zaczynamy domyślać się, rozumieć, z czego wynikają aktualne postawy bohaterów; jak zostali ukształtowani, czy też spaczeni. Zarazem wydawało mi się, że czytelnicy powinni dostać dużo Szeptyckiego łącznie z jego złożonym wnętrzem. Można polubić bohatera, czy też nie, ale jak sądzę trudno pozostać obojętnym na postać, z którą spędziło się tyle czasu.
O przyszłości i oczekiwaniach
„Bogowie małego morza” to rozpoczęcie nowego cyklu kryminalnego. Komu szczególnie – i w jaki sposób – chciałbyś zarekomendować swoją najnowszą historię? Sakramentalne pytanie łączy się oczywiście również z literackimi planami na przyszłości.
Wszystkim tym, którzy cenią moje literackie znaki rozpoznawcze: klimat, nastrój, napięcie, relacje, język oraz bogatą intrygę śledczą – a pragną już odświeżenia scenerii i samego bohatera. Nowej historii od samego początku. W moich planach wydawniczych jest thriller „Wyspa” (pojawiła się już superprodukcja z Andrzejem Chyrą, Piotrem Adamczykiem, Magdaleną Lamparską, teraz czas na książkę) oraz – rzecz jasna – kolejna część cyklu z Leonem Szeptyckim.

Jędrzej Pasierski (ur. 1984) – prawnik, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował w organizacjach zajmujących się prawną ochroną środowiska, międzynarodową pomocą rozwojową oraz współpracą państw Europy Środkowo-Wschodniej. Autor thrillera W Imię Natury oraz cyklu powieści kryminalnych o Ninie Warwiłow: Dom bez klamek, Roztopy, Czerwony świt, Kłamczuch, Gniazdo, Martwy klif, Źródło i Kły. Twórca superprodukcji audio Wodnik z Andrzejem Chyrą i Agnieszką Żulewską w rolach głównych oraz thrillera psychologicznego o tym samym tytule. Za książkę Roztopy został uhonorowany Nagrodą Wielkiego Kalibru dla najlepszej powieści kryminalnej 2019 roku. Za Czerwony świt otrzymał nominację do Nagrody Złotego Pocisku, za Kłamczucha wyróżnienie w konkursie o Grand Prix Festiwalu Kryminalna Warszawa. Jest również laureatem drugiego wyróżnienia w konkursie Czarny Kapelusz organizowanym przez Poznański Festiwal Kryminału „Granda” za kreację postaci komisarz Niny Warwiłow.