„Zbrodnie nigdy nie są przyczyną, tylko zawsze skutkiem…” – wywiad z Aldoną Reich, autorką powieści „Erem”

UDOSTĘPNIJ

„Erem”, nowa powieść Aldony Reich, to historia uwielbianej przez czytelników autorki, która udowadnia, że każdy wybór pociąga za sobą konsekwencje, a każdy dług należy spłacić… „Erem” to pierwsza część serii „Darasz”, w której główny bohater stanie przed niejedną mroczną zagadką i w kolejnych śledztwach zabierze czytelnika do świata pełnego tajemnic, napięć i zwrotów akcji… skąd wziął się pomysł na opowieść? Co sprawia, że człowiek przekracza granice prawa oraz moralności? W jaki sposób skonstruować interesującą fabułę spod znaku zbrodni?

O tym właśnie, między innymi, rozmawiamy z Aldoną Reich. Książka opublikowana przez Wydawnictwo Labreto jest już dostępna na Legimi. Zapraszamy do lektury rozmowy, jak również samej książki po tytułem „Erem” !

Inspiracje i proces twórczy:

Skąd czerpie Pani inspiracje do swoich powieści? Czy „Erem” był wzorowany na jakimś konkretnym wydarzeniem? A może osobami?

Śmiało mogę powiedzieć, że inspiracja jest wszędzie – wszystko to, co dzieje się wokół, otaczający nas – nierzadko nawet przypadkowi – ludzie, przeczytana książka lub obejrzany film jest dobrym powodem, aby spisać własną wersję jakiejś historii. Wystarczy być uważnym i wrażliwym na wibrację, która ostatecznie sprowokuje do aktu twórczego.

Czasami najciekawsze historie faktycznie pisze samo życie.

Przygoda z „Eremem” miała swój początek prawie dwa lata temu. Wtedy w mojej głowie powstał pewien pomysł, ale długo nie wiedziałam, jak się za niego zabrać. Kilka razy wprowadzałam zmiany w fabule, bohaterom przypisywałam inne zadania, zmieniałam ich osobowość, bo wciąż coś mi nie pasowało do wizji powieści. Sama intryga i bohaterowie to czysta fikcja, w której chodziło mi o pokazanie problemu z innej perspektywy. 

Czy pisząc „Erem”, miała Pani już od początku zarysowaną całą fabułę, czy też historia rozwijała się w trakcie pisania?

Tak jak chyba w przypadku wszystkich moich wcześniejszych powieści, fabuła „Eremu” bardzo długo ewoluowała do swojej ostatecznej wersji. Wprawdzie w głowie miałam pomysł, jak to wszystko powinno się zakończyć, ale ciąg przyczynowo-skutkowy był płynny i pozbawiony kształtu. Ponieważ nie piszę zgodnie z planem, a raczej spisuję powstające w mojej wyobraźni przypadkowe sceny, które potem porządkuję i układam według właściwej kolejności, nagle okazuje się, że powinnam zmienić koncepcję albo przebudować to, co napisałam wcześniej. Nie ukrywam, że jest to czasami męczące i wręcz irytujące, ale już nie umiem inaczej.

Tematyka i przesłanie „Eremu”:

„Erem” to historia, która porusza wiele ważnych tematów, takich jak samotność, izolacja i poszukiwanie sensu życia. A wszystko w konwencji opowieści spod znaku zbrodni… Proszę powiedzieć, co było dla Pani najważniejsze w przekazaniu tych kwestii czytelnikom?

W tym konkretnym przypadku głównym przesłaniem było chyba pokazanie, że niewiele wiemy o drugim człowieku. Każdy z nas nosi w sobie jakąś historię, którą nie chce lub nie może się dzielić. Oceniamy innych, budujemy w głowie wobec nich jakieś oczekiwania, usilnie staramy się dopasować do własnych schematów, a to prowadzi do nieporozumień czy wręcz konfliktów. Czasem warto zamiast uparcie w coś brnąć, stanąć z boku albo nawet zrobić krok w tył, żeby zyskać właściwą perspektywę i budować coś na nowo, według własnych zasad.

Zabójca na zlecenie, morderstwo dzieci powiązanych z podejrzanym biznesmenem, spalone zwłoki w lesie… tematyka, wokół której osnuta jest sensacyjno-kryminalna intryga przyprawia o dreszcze, prowokując również egzystencjalne pytania – choćby o moralność, problem winy i kary.

W moich powieściach kryminalnych zawsze staram się pokazać, że nikt nie jest tylko dobry albo tylko zły. Ludzka psychika jest niezwykle złożona i wymyka się schematom, zwłaszcza że nieustannie kształtują nas nasze doświadczenia, ludzie, którzy nas otaczają, okoliczności, w jakich się znaleźliśmy. Dziś jestem innym człowiekiem, niż byłam wczoraj. Często powtarzam, że osoba szczęśliwa i spełniona nie wstaje pewnego dnia rano z postanowieniem, że zrobi komuś krzywdę. Bo zbrodnie nigdy nie są przyczyną, tylko zawsze skutkiem. To w człowieku powoli narasta, wzmacnia się, by ostatecznie zrodzić bestię, demona w ludzkiej skórze. W tym wszystkim zawsze interesuje mnie, co stało się wcześniej, na chwilę przed dokonaniem wyboru i podjęciem takiej, a nie innej decyzji. Bo zawsze warto się zastanowić, kto tak naprawdę w danej sytuacji jest katem, a kto ofiarą. Wszelkim dylematom na temat dobra i zła, winy i kary powinno towarzyszyć pytanie: dlaczego dokonano zbrodni?

Postacie i ich motywacje, a także pomysł na historię:

Bohaterowie „Eremu” są bardzo różnorodni i interesujący. Jest Lara, Rafał… naturalnie Darasz. Czy któryś z nich jest Pani szczególnie bliski? W tym kontekście wyróżnia się oczywiście Witold Darasz, który został zdegradowany do stopnia aspiranta po sprawie, która na zawsze odmieniła jego życie – zarówno zawodowe, jak i osobiste.

Jako autorka mam dużo sympatii dla Darasza, który – o czym należy wspomnieć – nie jest idealny. Jest w nim jakaś miękkość, wrażliwość, empatia, a to sprawia, że trudno mu się odnaleźć w wielu sytuacjach, szczególnie w kontekście etyki czy lojalności, bo pewnych zachowań po prostu nie rozumie i nie toleruje. To moja wersja policjanta – dociekliwego i skutecznego, choć przepełnionego rozterkami i wątpliwościami, który mimo okoliczności wykonywanej pracy zachowuje dość mocny kręgosłup moralny.

Co więcej, w bardzo interesujący sposób opisuje Pani kwestię winy i ofiary, dwoistości ludzkiej natury.

W Larze i Rafale widzę ofiary, które ukształtowały wcześniejsze doświadczenia. Są tacy, a nie inni z konkretnych powodów i na pewnym etapie życia podjęli decyzję, jak będzie wyglądała ich przyszłość, jakimi podążą ścieżkami. Larę wielu czytelników określiło jako irytującą, ale ona jest raczej niestabilna emocjonalnie, rozedrgana i poraniona, bo taka wyszła z rodzinnego domu. Rafał z kolei miał inny plan na życie, ale wyzbył się emocji, które pewnego dnia sprawiły, że jego świat wywrócił się do góry nogami. To dlatego jest odpychający, zimny i bezwzględny. Chciałam pokazać, że każde z nich miało wybór i poniosło jego konsekwencje.

„W życiu, jak w bestsellerowej powieści, dobro nieustannie przenika się ze złem – w tym samym czasie, w tym samym miejscu, w tym samym człowieku…” – ten cytat, biorąc pod uwagę istotę powieści, stanowi pewną wskazówkę na temat tego, skąd w człowieku może brać się zło. Czy to wynik wychowania? Środowiska? Kulturowych uwarunkowań? A może zestaw genów?

Genetyka dowiedzie pewnych skłonności warunkowanych aspektem neurologicznym, ale ostatecznie to środowisko nas kształtuje, doświadczając na różne sposoby. Trudno jest nam się wypowiadać w kwestii tego, jak byśmy się zachowali w pewnych okolicznościach, skoro to tylko teoretyzowanie. Dopiero konkretna sytuacja stawia nas przed wyborem, który zawsze pociąga za sobą jakieś konsekwencje. Na co się zgodzimy? Na eskalację, odwet, zemstę czy akceptację i wybaczenie? Pomożemy czy odwrócimy wzrok? Będziemy chować niszczącą nas urazę czy postaramy się zrozumieć? Co ciekawe, nawet w najgorszym zbrodniarzu zawsze jest jakiś pierwiastek dobra, tak jak w człowieku postrzeganym jako wzór cnót nagle może obudzić się bezwzględna bestia. Zresztą, samo pojęcie dobra i zła jest subiektywne, zależy od aktualnego punktu widzenia.

Zastanawiam się, czy czytelnik może odnaleźć w bohaterach „Eremu” cechy, które są w jakiś sposób bliskie szczególnie Aldonie Reich?

Myślę, że podobnie jak Darasz jestem pełna wątpliwości, a moje poczucie własnej wartości także raczej do wysokich nie należy. Mam też w sobie duże pokłady empatii, co z kolei przekłada się na nieustanny dysonans poznawczy: nie odnajduję się w sytuacjach, które dla innych są niemal oczywiste i społecznie akceptowalne, bo „świat taki jest”. Darasz w tym trudnym dla niego do pojęcia świecie chce pozostać sobą, licząc się z wysokim kosztem takiej postawy.

Czy zależało Pani, aby „Erem” stał się powieścią, która może wywołać kontrowersje lub różne interpretacje wśród czytelników? I czy chciałaby Pani, aby „Erem” skłonił czytelników do głębszego zastanowienia się nad poruszanymi w książce tematami?

Nie jestem pisarzem kontrowersyjnym, uciekam od epatowania brutalnością, daruję sobie opisy na granicy dobrego smaku, większość pozostawiając wyobraźni czytelnika. Jeśli ktoś to lubi, od razu zaznaczę, że w moich kryminałach tego nie znajdzie. A przy okazji zbrodni raczej stawiam pytania o człowieczeństwo, wskazuję jakiś problem społeczny, odnoszę się do relacji międzyludzkich, dylematów, które każą nam opowiedzieć się po którejś ze stron.

W fascynujący sposób potrafi Pani niuansować psychologiczne prawdy i aspekty zbrodni. To bardzo cenna umiejętność.

Niczego nie demonizuję i niczego nie usprawiedliwiam, jestem w tym wszystkim bezstronna, a przynajmniej bardzo się staram. Pokazuję jedynie sytuację, rzucając na nią światło z kilku różnych stron. To, w jaki sposób moja powieść zostanie zinterpretowana, leży już po stronie czytelnika i jego wrażliwości. Bardzo bym chciała, aby po przeczytaniu „Eremu” choćby kilka osób zastanowiło się nad tym, jakie oni podjęliby wybory, będąc na miejscu Darasza, Lary czy Rafała. Jakimi kierowaliby się intencjami, co byłoby dla nich priorytetem?

Plany na przyszłość:

Nad czym obecnie Pani pracuje? Czy możemy spodziewać się kolejnych powieści kryminalnych w Pani dorobku?

„Erem” to początek cyklu umownie zatytułowanego „Darasz”. W planach są kolejne dwa tomy, ale… kto wie? Może Witold Darasz tak bardzo przypadnie czytelnikom do gustu, że powstaną kolejne, o ile pozwoli na to moja kreatywność, bo wolałabym uniknąć syndromu „Ojca Mateusza”, gdzie w jednym mieście od lat trup ścieli się gęsto, a każde śledztwo poczciwego proboszcza opiera się na tym samym schemacie. Poza tym lubię zabierać się za coś nowego, tworzyć innych bohaterów, zamykać historie w jednym tomie, jak na przykład w „Dwunastym”. Mam już kilka takich projektów, które cierpliwie czekają na swoją kolej.

Czy ma Pani jakieś marzenia lub cele, które chciałaby Pani osiągnąć jako pisarka?

Mam i myślę, że to nic szczególnie oryginalnego: bardzo chciałabym, aby któraś z moich powieści – już będących w moim dorobku lub tych, które dopiero powstaną – doczekała się ekranizacji. A gdyby udało mi się zagrać w niej nawet niemy epizod – byłabym przeszczęśliwa!

Czy „Erem” to powieść, która zamyka jakiś rozdział w Pani twórczości, czy też jest początkiem nowego etapu?

Powieści kryminalne pojawiają się cyklicznie w moim skromnym dorobku, tak więc „Erem” jest po prostu kolejnym tytułem w tym gatunku. Jak wcześniej wspomniałam, otwiera nowy cykl, którym będę żyła jeszcze przez co najmniej kilka najbliższych miesięcy.

Aldona Reich, zielonogórzanka, mgr filologii polskiej, członkini Związku Literatów Polskich, autorka felietonów i recenzji. Aktualnie pracuje jako redaktor i korektor w Oficynie Wydawniczej UZ. Na swoim koncie ma pięć powieści kryminalnych – cykl BebokStrzyga, Utopiec oraz Dwunasty Erem.  

spot_img
0FaniLubię
0ObserwującyObserwuj
0ObserwującyObserwuj
- Advertisement -spot_img