„Honor złodzieja” to obowiązkowa pozycja dla fanów „Pana Samochodzika”, „Indiany Jonesa” i „Szatana z siódmej klasy”! Autorem serii, na którą składa się jeszcze „Serce Pustyni”, jest niezastąpiony… Przemek Corso. Poznajcie literacki świat tego niezwykłego twórcy. Książki, których bohaterem jest archeolog Robert Karcz, ukazały się nakładem Wydawnictwa SQN.
Marcin Waincetel: Kim jest Przemek Corso? Zawodowy lektor, pisarz, scenarzysta, dziennikarz, pozornie nieznany, ale mimo wszystko autor bestsellerów… Człowiek renesansu albo człowiek-orkiestra. Podobno w dzieciństwie lubiłeś przeobrażać się w Indianę Jonesa. A co jeszcze wspólnego masz z Robertem Karczem? Poza tym, że obydwaj wywodzicie się z Legnicy!
Przemek Corso: Indiana Jones to zdecydowanie bohater mojego dzieciństwa. Kto nie chciałby latać po całym świecie, szukać skarbów i tłuc Nazistów? Jako dzieciak kochający filmy i literaturę dosłownie chłonąłem tego typu opowieści. Niestety fedorę, czyli stosowny kapelusz Indiany, kupiłem sobie dopiero jako dorosły facet. Leży na półce, obok limitowanej reprodukcji nakrycia głowy Louis De Funesa z „Żandarma z Saint Tropez”. Gdybym miał taki kapelusz w dzieciństwie pewnie nie ściągałbym go z głowy. To, co łączy Jonesa, Karcza i mnie to zdecydowanie poczucie, że najwięcej tajemnic jest do odkrycia… w bibliotekach. Bardzo mi się ta idea podoba. A co do samego Karcza… to jedyny bohater, poza postaciami z Białej Doliny, któremu dałem tak dużo z siebie. Ja też się nieustannie włóczę, nieustannie jestem w trasie, czuję się wiecznie wyautowany, nie lubię tłumu i staram się budować wokół sobie aurę, że wszystko zawsze jest w porządku, nawet kiedy nie jest. To cecha Karcza, która w tak zabawny sposób zawsze wpędza go w tarapaty. Nie mówi swoim bliskim, że ktoś przed chwilą chciał go zabić, albo że trafił na trop jakiegoś skarbu. Na szczęście to też daje duże perspektywy na rozwój tego bohatera w dalszych tomach. W najnowszym „Sercu Pustyni” – poza przygodą na Saharze – w końcu skonfrontował się z rodziną.
„Honor złodzieja” stanowi tom otwierający cykl, jednak stosunkowo szybko przekonujemy się, że Karcz to bohater z bardzo bogatą historią. Tajemnica zapisana w murach pewnego legnickiego szpitala nie jest pierwszą, z którą musiał mierzyć się w swojej karierze… zresztą do Polski wraca on przecież po pobycie w egipskim więzieniu. Opowiedz, proszę, skąd wziął się właściwie pomysł na „Honor złodzieja”.
Fascynuje mnie fakt, że miejsca, które wydaje się nam, że dobrze znamy mogą skrywać niesamowite tajemnice. Nigdy nie mamy pewności, kto był w danym miejscu przed nami. Chciałem wsadzić bohatera, awanturnika, poszukiwacza przygód, który z łatwością odnalazłby się na końcu świata, do miejsca, które wydaje się wszystkim dobrze znane. Osadzić kogoś „większego niż życie” w miejscu zupełnie dla niego obcym. Trudno konkurować w z fantastycznymi książkami i filmami przygodowymi, dlatego moim kluczem, było wsadzić Karcza z przeszłością do miejsca w którym pozornie nic się nie dzieje. Jakby na przekór. Legnica skrywa wiele sekretów, a szpital o którym wspomniałeś, cóż…
Coś czuję, że jest to zapowiedź więcej, niż interesującej historii. Zdradź, proszę, choć fragment większej całości…
W 1929 roku Niemcy wybudowali kompleks szpitalny, który początkowo służył Wermachtowi. Po zakończeniu II Wojny Światowej został przejęty przez wojska radzieckie. Obecnie jest opuszczoną ruiną niedaleko mojego domu… to był oczywisty wybór, tym bardziej, że Dolny Śląsk od lat rozpala wyobraźnię urban explorerów i prawdziwych poszukiwaczy przygód. Chciałem wsadzić w tą opowieść, jak najwięcej faktów, bo po prostu jest z czego czerpać. Od dziecka na przykład słyszałem, że pod Legnicą istnieje kompleks tuneli. Ludzie mi to opowiadali. Jak sądzisz, czy zostały kiedyś odkryte? Oczywiście, że nie.
Robert Karcz to trochę bohater osobny, przez co unikalny, podobnie zresztą jak i gatunek, w którym tworzysz. Polska wariacja na bazie pomysłów Nowej Przygody, połączenie Indiany i Pana Samochodzika – wybacz to wyświechtane, ale jakże celne porównanie! Podejrzewam, że takiego bohatera musiałeś nosić w sercu od… no właśnie, od kiedy? Premiera „Poszukiwaczy Zaginionej Arki” ukształtowała Cię kulturowo?
Kocham w „Poszukiwaczach Zaginionej Arki” tę ich ikoniczność. Skórzaną kurtkę, ten kapelusz, ten bat. To nie jest strój Batmana, ani zbroja rycerza, każdy w tamtym okresie mógł tak wyglądać, ale to właśnie postać Jonesa sprawia, że wszystko nagle staje się bardziej niesamowite. Kocham ideę, że niepozorne przedmioty mogą stać się niesamowite, że miejsca, które wydaje nam się, że znamy, mogą być pełne tajemnic. Dlatego Karcz zaczyna przygody lokalnie, a później ładuje się tarapaty globalnie. W kolejnym tomie znowu to będzie polskie i lokalnej, a później… sam zobaczysz. Bardzo lubię kino i literaturę gatunkową, jest w nich miejsce na świeżość, a takich książek, jak te o przygodach Roberta Karcza po prostu nie ma obecnie na rynku. Bo u innych, często kapitalnych autorów, nawet jeżeli przygoda przez duże P, to jednak połączona z kryminałem. A Karcz po prostu jest złodziejem, który poluje na innych złodziei zabytków, niczym literacki Simon Templar. Nikt nie ginie. Przynajmniej jeszcze. A co do pierwszej części twojego pytania… nosiłem go w sercu od zawsze. Życiowo nieporadny, ale zawodowo bardzo skuteczny. Cały Karcz.
Przygody Twojego literackiego bohatera ukazywane są z różnych perspektyw, oferując zresztą także retrospekcje, które dookreślają postać Karcza. Znajduję też w tym wszystkim Twoją fascynację kinem, wspomniałeś zresztą o tym wcześniej, a panoramiczny obraz świat – bo przecież w „Sercu pustyni” zabierasz nas na Saharę, tylko zwiększa atrakcyjność historii. Co jest dla Ciebie najbardziej satysfakcjonującą częścią pracy? A co stanowi największy rodzaj wyzwania?
Robert Karcz jest uosobieniem… wszystkich moich wad. Podoba mi się ta jego niejednoznaczność. Mam wrażenie, że dzięki tej bezpretensjonalnej, radosnej serii moja córka za kilka lat będzie mogła poznać mnie trochę bliżej. „Tak, ojciec nigdy nie był zbyt wylewny, zawsze miał pewną projekcję, ale zawsze robił to co słuszne, bo nas kochał”. A co do „Serca pustyni”, znacznie lepszej książki niż „Honor złodzieja”, to naturalna ewolucja. Lepiej rozumiem bohaterów, tym razem, żeby zróżnicować przygody Karcza wrzucam go w jego naturalne środowisko – bardzo niebezpieczne. Podoba mi się, że jak słusznie zauważyłeś, używam różnych perspektyw, żeby w kontekście całej serii pokazać złożoność relacji Karcza i jego bliskich, ale także pokazać jak dorasta do odpowiedzialności, bo nie można całe życie uciekać. Najbardziej w pisaniu jego przygód lubię właśnie te puzzle i sprawdzanie, jak daleko mogę jeszcze zabrać czytelników. I szczerze mówiąc kręci mnie to, że mam poczucie, że nie ma obecnie takich książek. Nie ma takich bohaterów. Wydaje mi się to ekscytujące, dlatego zawsze do Karcza chętnie wracam.