„Skazana” to polski serial obyczajowy spod znaku zbrodni platformy Player, który szturmem podbił serca widzów. Produkcja z Agatą Kuleszą w roli głównej porusza trudne tematy więziennictwa, korupcji i walki o przetrwanie w brutalnym świecie za kratkami. Produkcja powstała na kanwie niesamowitej książki, której autorką jest Ewa Ornacka, uznana dziennikarka i pisarka, specjalizująca się w tematyce społecznej oraz przestępczości zorganizowanej. Co sprawia, że niektórzy przekraczają granice (bez)prawia? W jaki sposób określić literacki temat? Co było najtrudniejszą, a co najbardziej satysfakcjonującą częścią Skazanej? O tym właśnie, między innymi, rozmawiamy z twórczynią.
Książka Skazana ukazała się nakładem Wydawnictwa Rebis. Polecamy również telewizyjny serial, który powstał w oparciu o wspomnianą książkę.
Marcin Waincetel: Porozmawiajmy o kontekście, czylim właściwym źródle opowieści. Co zainspirowało Panią do napisania książki pod tytułem „Skazana”?
Ewa Ornacka: Inspiracją zawsze są emocje wywołane kryminalnymi, często mafijnymi wydarzeniami oraz ludzie mający odwagę o nich opowiedzieć. Historie toczą się wokół najgroźniejszych gangów, m.in. słynącej z okrucieństwa grupy mokotowskiej, którą zdemaskował jeden z jej liderów po tym, jak dotychczasowi koledzy zastrzelili mu żonę („Kombinat zbrodni”). Inspiracją bywają też zbrodnie sądowe, bo za taką uważam sprawę Arkadiusza Kraski, którego policja wrobiła w podwójne zabójstwo, a sąd lekką ręką skazał na najwyższą w Polsce karę („Wrobiony w dożywocie”). W przypadku „Skazanej” o wszystkim zadecydowało szereg długich rozmów z Beatę Krygier – byłą asesor sądową, która bez ckliwości i wyłudzania współczucia potrafiła opowiedzieć, jak znalazła się po drugiej stronie prawa.
A zatem intymna historia, która potrafiła uruchomić wyobraźnię.
Spotkałyśmy się w jej rodzinnym mieście Świnoujściu, w kwietniu 2017 roku, kiedy była już na warunkowym zwolnieniu. Nie wciskała mi kitu o swojej niewinności, ale opisała mechanizm popadania w bagno, z którego najczęściej trafia się na cmentarz, a przy odrobinie szczęścia – do więzienia. Kiedy poznałyśmy się trochę lepiej zapytałam, czy mogę włączyć dyktafon i czy opowie mi także o ludziach, których spotkała po drugiej stronie muru. W głowie zaświtała mi myśl o książce, w której pierwszym planem będzie kobiece więzienie, a tłem historia narratorki. Chciałam usłyszeć o zwyczajach tam panujących, najbardziej znienawidzonych osadzonych, układach dziewczyn z „klawiszami”, o przemocy w celach, seksie i przyjaźniach.
Otóż to, bohaterka. Wiadomo, że narratorką książki i rozmówczynią jest Beata Krygier, skazana prawniczka, która niegdyś wydawała wyroki w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej, a potem sama trafiła do więzienia. Jednak kim, dla Pani, jest właściwie główna postać „Skazanej”?
Jest odważną osobą. Nie tylko dlatego, że zgodziła się przełamać tabu, bo przecież co się działo w więzieniach – zostawało w więzieniach. Potrafiła przełamać wstyd i bez umniejszania własnej winy pokazać, co doprowadziło ją na ławę oskarżonych, a po wyroku do zakładu karnego. Do tego naprawdę potrzeba odwagi. Beata Krygier miała świadomość, że dopadnie ją hejt, ludzie będą wytykać ją palcami i komentować w internecie każde jej słowo. Ale podjęła ryzyko rozliczenia się z przeszłością – nie dla pieniędzy, bo nie przysługiwało jej honorarium autorskie. Zatem dlaczego to zrobiła? O tym teraz nie powiem, bo nie chcę przecież spoilerować własnej książki! Czy grozi jej jakieś niebezpieczeństwo? Ludzie, którzy doprowadzili ją do sytuacji bez wyjścia są dziś w więzieniu. Adwokat, który działał w ich imieniu sam popadł w poważne problemy z prawem. To daje nadzieję, że narratorka „Skazanej” najgorsze ma już w życiu za sobą…
Szczególny rodzaj narracji, określone punkty dramaturgiczne, praca na faktach i emocjach… Co stanowiło dla Pani największe wyzwanie, a co stanowiło największy rodzaj satysfakcji w czasie pisania „Skazanej”?
Wyzwaniem było tempo pisania – pomysłem na książkę o kobiecym więzieniu, łącznie z tematyką poszczególnych rozdziałów, nieopatrznie podzieliłam się z osobą, która ten pomysł uznała za swój i poszła z nim do innego wydawnictwa. Gdyby jej książka ukazała się na rynku przed moją, byłaby to moją totalną porażką wizerunkową. Satysfakcją jest oczywiście serial „Skazana”, który powstał na motywach mojej książki, a także możliwość pracy ze świetnymi scenarzystkami: Karoliną Szymczyk-Majchrzak, Ewą Popiołek i Hanką Węsierską. Wspólnymi siłami stworzyłyśmy postacie sędzi Alicji Mazur, Kosy i uwielbianej przez widzów Pati, której pierwowzorem jest skazana za zabójstwo taksówkarza Patrycja z celi Beaty Krygier. Oglądalność serialu pobiła wszelkie rekordy, a moja książka wciąż spotyka się z ciepłym odbiorem. Za trzecie wydanie dziękuję mojemu wydawnictwu!
W swojej książce opisuje Pani nieoczywisty mikroświat – zamknięty, rządzący się swoimi, twardymi prawami. Bynajmniej nie jest to rzeczywistość idealna. Co Pani zdaniem jest największym wyzwaniem współczesnego systemu penitencjarnego w Polsce?
Cóż, nie mam takich kompetencji, by oceniać problemy i wyzwania systemu penitencjarnego. Mogę o nie jedynie pytać jako dziennikarz, szukać wiarygodnych źródeł informacji, a nie laurek na oficjalnych stronach Służby Więziennej. Polecam w roli rozmówców byłych pracowników SW (mają więcej odwagi w mówieniu jak jest, a jak być powinno), także osoby po wyrokach. Po wyjściu na wolność wyzwań przed nimi jest co niemiara, choćby zdrowotnych. Lekarz rodzinny dostępny za trzy tygodnie, recepty na leki brak, a nadciśnienie nie odpuszcza, chociaż w oknach zamiast krat wiszą firanki. Powroty są jak przeskok z jednego świata do drugiego. Szczególnie dla osób, które były tam długo, więc nie znają smartfonów, kart z pinami i biur obsługi klienta, obsługiwanych przez sztuczną inteligencję. Bez wsparcia i pieniędzy bliskich nie ma mowy, by się ogarnąć nie zaliczając ponownego upadku.
„Skazana” może słusznie uchodzić za doskonały przykład prozy spod znaku reportażu, ale również bardzo specyficzny rodzaj rozrywki – moralnej nauki. Zastanawiam się, jakich wartości poszukuje Pani w literaturze? Zwłaszcza, choć nie tylko, spod znaku reportażu.
Książki, podobnie jak muzyka, są dla mnie źródłem rozrywki/przyjemności. Kiedyś sięgałam po przygodowe, szpiegowskie i thrillery medyczne. Dzisiaj pochłaniam thrillery prawnicze i psychologiczne. Przyciąga mnie intrygująca zagadka, dużo dialogów i lekki język. Jestem fanką Johna Grishama i Harlana Cobena. Obserwuję u siebie czytelnicze ADHD – kiedy autor popada w samouwielbienie, a przydługie opisy spowalniają akcję, odkładam książkę i już do niej nie wracam. Aktualnie czytam „Ostatnią przysługę” Denisa Lehane’a i nie jestem zawiedziona. Mocna, emocjonalna powieść.
Nie da się ukryć, że „Skazana” pozostawia wyjątkowo trwały ślad w pamięci czytelników. To historia, która budzi emocje i prowokuje pytania… no właśnie, jakie przesłanie chciałaby Pani przekazać czytelnikom swoją książką?
Pisząc książki myślę o tym, aby nie zamęczyć czytelnika formą. Tematyka sama w sobie jest ciążka: zbrodnie, gangi, więzienia…, więc trzymam się zasady: Nie rób bliźniemu tego, co tobie niemiłe. W obszernych fragmentach „Skazanej” wcieliłam się w swoją bohaterkę pisząc w pierwszej osobie. Uznałam, że to konieczny zabieg, ponieważ nie wszystko w naszych rozmowach zostało wypowiedziane. Wydobywałam jej skrywane lęki, tęsknotę za utraconym życiem i obawy, co dalej… To było literacko najtrudniejsze zadanie. Chciałam pokazać jej strach i nadzieję. I to, że nawet w najtrudniejszych chwilach i w najgorszych miejscach można spotkać swojego anioła. Ten anioł może mieć bogatą kartotekę, ale serce szczerozłote. Sprawi, że życie znów nabierze kolorów, chociaż paleta barw jest z początku uboga… Kiedy wysyłałam Beacie Krygier poszczególne rozdziały do akceptacji, za każdym razem obawiałam się, że sceptycznie oceni moje autorskie fragmenty. Zamiast tego usłyszałam: „Napisałaś to tak, jakbyś wniknęła we mnie i zobaczyła, co skrywam nawet przed samą sobą. Ewa, ja właśnie tak to czuję!”. Przyznam, że był to największy komplement, jaki w życiu usłyszałam.