„W powieściach szpiegowskich kluczowa jest tajemnica…” – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem książki „Dolina szpiegów”

UDOSTĘPNIJ

Robert Michniewicz to były oficer polskiego wywiadu, który już za sprawą debiutanckiej powieści „Partnerzy. Początek” dał się poznać jako naprawdę interesujący twórca. W arcyciekawy sposób splata ze sobą obyczajowe realia, uniwersalne emocje i szpiegowskie intrygi. W „Dolinie szpiegów” dodał do tego jeszcze historyczny kontekst i nieoczywistą wojnę wywiadów. Rozmawiamy z Robertem Michniewiczem na temat książki, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarna Owca.

„Dolina szpiegów” to absolutnie wyjątkowa książka – tak w formie, jak i treści – która stanowi nie tylko zapis pasjonującej walki wywiadów, ale odniesienia do historycznych realiów, określonych zainteresowań… Chciałbym z Panem porozmawiać na temat literatury szpiegowskiej właśnie. Skąd bierze się według Pana popularność takiego nurtu?

Wywiad, agenci, tajne operacje… jaka tematyka może bardziej przyciągnąć uwagę zwykłych ludzi? Czasami jakieś informacje „przedrą” się do mediów, ale najczęściej fragmentaryczne i nie do końca zrozumiałe. A czy prawdziwe? Tego nikt nie wie, ani nie zweryfikuje. Sprawy wywiadu okrywa zazwyczaj mrok tajemnicy. Tak jak tajemniczymi postaciami są oficerowie czy agenci tej służby.

To bardzo trafne, bardzo ciekawe spostrzeżenia. Czy to właśnie chęć odkrywania tej swoistej tajemnicy, aury sekretów, o której Pan wspomina, stała się impulsem do tego, aby chwycić za literackie pióro? Bo w niesamowicie umiejętny sposób kreśli Pan obyczajowe kontury świata przedstawionego, o czym dowiedzieliśmy się już za sprawą książki „Partnerzy. Początek”, podobnie – choć nieco inaczej, z uwagi na historyczny anturażu – temat rozwija Pan w „Dolinie szpiegów”.

W moim przypadku, poza uwielbieniem dla gatunku powieści sensacyjno-szpiegowskich, początkowym impulsem do pisania była chęć sprawdzenia, czy potrafię stworzyć taką historię. Długoletnia służba w wywiadzie spowodowała, że nawet do największych tajemnic podchodzę ze spokojem. W mojej pracy każde zadanie wiązało się z rozpracowywaniem ważnych tematów, stanowiących tajemnice obcych krajów. Jednocześnie te lata doświadczenia w pracy operacyjnej, stanowią naturalną bazę wiedzy i szczegółów, które łatwo mogę uwzględniać w książkach. I właśnie moją przeszłość uznałbym za jeden z kluczowych powodów, że zacząłem pisać takie powieści. W zakresie realiów wywiadowczych czy warsztatu operacyjnego nic nie muszę sprawdzać czy pogłębiać. Ja to wiem i ten zasób stanowi naturalny handicap do opowiadania historii szpiegowskich. 

Literatura pozwala w mniejszym lub większym stopniu zajrzeć za kurtynę tych tajemnic. Nikt nie wie, na ile prawdziwe są pokazane w takich książkach działania szpiegów, ale czytelnik może dzięki tym powieściom znaleźć się bliżej tej kuszącej problematyki, a czasami nawet ma wrażenie, że bierze udział w tajnych operacjach.

Co jest zatem kluczem (poza odkrywaniem tajemnicy, o czym słusznie wzmiankuje Pan później), aby czytelnik odczuwał wrażenie współuczestnictwa? Autentyczni bohaterowie? Realistyczne tło zdarzeń?

Uważam, że trudno jest tutaj generalizować. W końcu: ilu jest czytelników, tyle zapewne osobistych powodów dla zaangażowania się w fabułę powieści szpiegowskiej. Choć z pewnością postacie bohaterów, muszą wzbudzić zainteresowanie i sympatię czytelnika. Uwagę czytających przyciąga, nie kreowanie idealnych „nadludzi”, posiadających wszystkie umiejętności i nieograniczoną wiedzę, tylko poznawanie realistycznych bohaterów, mających swoje problemy i wady. Z większym zainteresowaniem poznajemy osoby, których charakter oscyluje w różnych odcieniach szarości, niż tylko białe, albo wyłącznie czarne charaktery. Podobnie tło wydarzeń powinno opierać się na prawdziwych wydarzeniach i miejscach, co symbolicznie umożliwia udział czytelników w akcji utworu.

Według mnie w powieściach szpiegowskich, kluczowa jest właśnie tajemnica i fakt, że czytelnik nigdy nie znajdzie się w podobnej sytuacji w swoim życiu. To pociąga i kusi. Dodatkiem pozostają kwestie, czy powieści szpiegowskie są klasyczne, opierające się na intelektualnych pojedynkach głównych bohaterów, czy bardziej sensacyjne – uwzględniające działania w terenie, docieranie do ważnych obiektów czy zdobywanie „skarbu” w postaci tajnych dokumentów. Reasumując, kusi nieznane i nieosiągalne.

Ale na tej drodze znaleźć można jakieś drogowskazy – choćby inspiracje. Czy mógłby Pan wskazać swoich literackich mistrzów piszących we wspomnianej konwencji?

Dla mnie najważniejszymi autorami, których zawsze wymieniam są: Alistair MacLean, Ken Follett, Robert Ludlum, Vince Flynn czy Graham Greene. W Polsce to oczywiście Vincent Severski. Szczególnie MacLean i Ludlum opisują bohaterów, którzy pozornie nie mają szans na wykonanie zadania czy realizację swoich zamiarów, ale mimo to nie rezygnują. Są odważnymi ludźmi, często żołnierzami, i mają przekonanie, że ich rolą jest realizacja celu, jaki przed nimi postawiono. Imponuje mi ich odwaga i zdecydowanie. Podobnie Ken Follett nie szczędzi głównym bohaterom swoich powieści, najtrudniejszych wyzwań czy wręcz okrucieństwa ze strony “czarnych charakterów” lub życia. Takie sytuacje są dla mnie bardzo wciągające i tworzą scenę do szukania realistycznej drogi, pozytywnej lub złej, tragicznej. Cenię tych autorów za mądre wyważenie, kto z ich bohaterów pozostanie przy życiu, a kogo należy poświęcić i dlaczego. Staram się też tak postępować, choć chciałoby się, żeby postacie które tworzę i lubię były “nieśmiertelne”.

Mam też ulubionych pisarzy, którzy nie zaliczają się do gatunku literatury szpiegowskiej ani sensacyjnej. Jednym jest autor mojego ulubionego cyklu marynistycznego Cecil Scott Forester, innym trochę już zapomniany angielski pisarz Hammond Innes, autor m.in. “Ginącej oazy” czy “Mary Deare”. W tych powieściach, a także w “Szaleństwie Atlantyku”, spotykamy się z dramatycznymi pojedynkami nie tylko z przeważającymi siłami wroga, ale zazwyczaj walki z niepokonanymi siłami natury, jak morze czy pustynia. Właściwie to był wzorzec, na którym się literacko wychowałem.

Chciałbym pociągnąć nieco temat tych mistrzów słowa. Czy to oni ukształtowali Pana warsztat jako autora? I zmysł/gust czytelnika? A może nawet więcej… to dzięki nim zaczął Pan się zastanawiać nad pracą w wywiadzie?

Nie przesadzałbym z wpływem mistrzów tego gatunku na moją drogę życiową, choć z drugiej strony nie pominąłbym zupełnie tego czynnika. Wybrałem służbę w wywiadzie jako rodzaj alternatywy dla trudnej do osiągnięcia, przez różne nieobiektywne powody, pracy w MSZ, która nawiązywała do mojej specjalizacji na studiach prawniczych oraz generalnie do wieloletnich zainteresowań polityką międzynarodową. Po otrzymaniu propozycji wstąpienia do wywiadu, uznałem, że taka działalność będzie podobna do cywilnej służby zagranicznej, tylko znacznie ciekawsza i bardziej emocjonująca. I te dwa ostatnie powody, mogły zostać wykreowane poprzez lekturę powieści szpiegowskich w młodości. Pasjonując się książkami wspomnianych mistrzów, miałem właśnie przez nich wypracowany gust czytelniczy i rodzaj fabuł, z którymi zapoznawałem się z największą satysfakcją. 

Jednak jako pisarz, nie wzoruję się pod kątem warsztatowym na żadnym konkretnym autorze. Tworzę powieści gatunkowe i to wszystko. Myślę, że wręcz odbiegam od kilku kanonów twórczości większości znanych nazwisk. Oni odnoszą się do historycznych czy współczesnych realiów anglosaskich. Ja zdecydowanie wprowadzam polskie wątki. Akcja, nawet jeżeli zawiera elementy zagraniczne, to jej zasadnicza część dotyczy Polski. Mój oddział komandosów to Cichociemni, w odróżnieniu od brytyjskich czy amerykańskich żołnierzy sił specjalnych. W moich książkach znacznie większą rolę odgrywa kobieta, będąc jak w „Partnerach” główną bohaterką lub bardzo ważną postacią w „Dolinie szpiegów”. Myślę, że najbliżej jestem mistrzów w zakresie schematu, iż powieść powinna kończyć się „wielkim finałem”. 

„Dolina szpiegów” rozgrywa się w światowym teatrze wojny. Bohaterem uczynił Pan natomiast postać nieszablonową, bo Carla von Wedela, a więc kapitana Abwehry, który pracuje jednak dla polskiego wywiadu. Skąd pomysł na takiego herosa?

To właśnie kolejny przykład nie stosowania się do schematów czy kanonów. Obsadzenie Polaka w roli polskiego wywiadowcy, to standard i to byłoby najprostsze. Ale też zbyt łatwe i może po prostu nudne, kolejne powtórzenie takiego wyboru znanego z innych utworów. Ja postanowiłem pokazać “dobrego” Niemca, których było wielu za czasów faszyzmu, i uzasadnić, dlaczego został agentem polskiego wywiadu. Chciałem stworzyć realistyczną postać, tak jak we współczesnej pracy wywiadowczej, kiedy werbujemy obcokrajowców, mających przekazywać nam tajemnice swojej ojczyzny. Warunki wojenne, w których działa mój bohater, tym bardziej ułatwiają znalezienie odpowiedniej płaszczyzny do zwerbowania takiego agenta. A dodatkowo, to może moja fantazja podpowiedziała mi właśnie osobę niemieckiego szlachcica, walczącego po stronie aliantów, przeciwko swojej skrzywdzonej ojczyźnie.    

I komu szczególnie mógłby Pan polecić lekturę powieści?

Moim zdaniem “Dolina szpiegów” jest powieścią dla każdego czytelnika. Nie ma znaczenia czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Czy czytuje podobne książki czy nie. I jakie ma zainteresowania. Myślę, że dobrze sformułowane dramatyczne opowiadanie, dostarczające emocji i wzruszeń może być ciekawe dla wszystkich. To założenie potwierdzają opinie i recenzje od czytelników, z których wielu deklaruje, że zazwyczaj lub nigdy nie interesowali się powieściami szpiegowskimi, ale “Dolinę szpiegów” przeczytali i myślą o sięgnięciu po kolejną książkę z tego gatunku. To bardzo miłe, że moja książka może być takim “otwarciem drzwi” do tego typu powieści. Mam nadzieję, że mój kolejny tytuł  “Partnerzy. Zemsta”, który ukaże się już w sierpniu, zostanie równie dobrze przyjęty przez czytelników.

Wydawnictwo Czarna Owca zaprasza na spotkanie z Robertem Michniewiczem i Vincentem V. Severskim. Niedziela 26 maja, godzina 11:00. Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie, Scena Główna pod PKiN.

spot_img
0FaniLubię
0ObserwującyObserwuj
0ObserwującyObserwuj
- Advertisement -spot_img