Anna Krystaszek, autorka pasjonujących thrillerów psychologicznych i emocjonujących kryminałów, w swoich książkach prowokuje do nieoczywistych pytań. Bo kłamstwo może prowadzić do tragedii, a sekrety zapisane w mroku naprawdę zmieniają ludzkie życia. „Pustelnia mordercy. Nieczystość” to wstrząsająca historia ze świata zbrodni, która ukazała się za sprawą Wydawnictwa Muza. Krystaszek – z wykształcenia pedagog, socjoterapeuta, z zamiłowania pisarka. Doświadczenia zdobyte podczas blisko piętnastoletniej pracy terapeutycznej stanowią inspirację w jej twórczości literackiej. W jaki sposób opracowuje swoje literackie fabuły? Czym jest dla niej pisarstwo? Co z planami na przyszłość? O tym właśnie, między innymi, dowiecie się z lektury naszego wywiadu z autorką.
Marcin Waincetel: Zastanawiam się, w jaki sposób przeszłaś do świata literackiej zbrodni. W naszej ostatniej rozmowie wspomniałaś o realizacji marzenia, które motywowało Cię do działania.
Anna Krystaszek: Tak. Dokładnie tak było. Postanowiłam spełnić swoje marzenie i napisać książkę, choćbym miała mieć ją tylko dla siebie. Okazało się, że jest warta uwagi, a teraz czytam mnóstwo pozytywnych recenzji. Cieszę się, że to, co tworzę, podoba się również innym. Uważam to za swój ogromny życiowy sukces. Może zmotywuję tym innych do spełniania marzeń. Kochani, nie odkładajmy tego, czego pragniemy na później. Marzenia same się nie spełnią. Kiedy włożymy w nie wysiłek i mocno uwierzymy, że to, co robimy, jest dobre, po jakimś czasie zobaczymy, że było warto.
Zadebiutowałaś przejmującą historią zatytułowaną „W cieniu terapeutki. Zazdrość”. Książka, która szybko zyskała uwagę recenzentów i zainteresowanie czytelników, jest bardzo wieloznaczna, prowokująca do zadawania nieoczywistych pytań. Koncentrujesz się na przepracowaniu traumy, toksycznych emocjach, sekretach zbrodni… Co stanowi właściwie motyw przewodni powieści?
Motywem przewodnim było pokazanie, że każdy z nas, bez względu na wykonywany zawód, jest tylko człowiekiem. Ma swoje słabości, przechodzi kryzysy i przeżywa traumy. To nie umniejsza jednak jego profesjonalizmu. Chciałam tu pokazać, że w życiu nie jest tak pięknie, jak pokazują nam media. To był chyba czas, gdy bardzo denerwował mnie nacisk na bycie idealnym, ale… przed aparatem. Takim podejściem, kreowaniem świata jako idealnego, wysyłamy dzieciom błędny przekaz. Rozumiem, że to kompensuje nam nasze wady i słabości, ale nie myślimy, że zarazem negatywnie odbija się na młodym pokoleniu. Tutaj właśnie poprzez Magdę, Adama, Pawła i Kubę pokazałam, że życie nie jest piękne, a nawet bywa okrutne i nie należy udawać, że jest inaczej. Każdy z nas doświadcza różnych rzeczy i czasem trzeba krzyknąć, przekląć czy rzucić talerzem, a nie tylko się uśmiechać… bo może się to skończyć skrywanym przez wiele lat gniewem… gniewem na dorosłych i na cały świat.
Dodatkowo bardzo chciałam pokazać, jaki wpływ mogą mieć na siebie pozornie obcy ludzie. Jak często nie jesteśmy świadomi, że robiąc coś negatywnego, wpływamy na życie innych.
Historię komisarza Igora Szulca po raz pierwszy poznajemy w powieści „Wizje. Gniew”. Gdy w lesie zostaje znaleziona kobieta, która uparcie twierdzi, że zginął tam człowiek, wyczuwamy szczególną aurę grozy… Tłem dramatycznych wydarzeń jest Lubliniec – miejsce okryte ponurą sławą hitlerowskich eksperymentów na dzieciach, pacjentach tamtejszego szpitala psychiatrycznego. Co zdecydowało, że to właśnie w tym miejscu postanowiłaś osadzić historię zapisaną w książce „Wizje. Gniew”?
Lubliniec był miejscem, które wybrałam ze względu na szpital psychiatryczny. Taki był początek. Koleżanka zawiozła mnie tam i opowiedziała o wydarzeniach sprzed lat. Zwiedziłyśmy wiele mrocznych i ciekawych miejsc. Pozdrawiam Olę Skalik, bo to dzięki niej fabuła mojej powieści nabrała głębszego sensu. Ta wycieczka pokazała mi, że cała mroczna historia Lublińca idealnie wpasowuje się w klimat książki. W międzyczasie przeczytałam również „Górę Tajget”. Tak bardzo mnie poruszyła, że postanowiłam nie omijać tematu tych straszliwych wydarzeń. Wszystko idealnie się połączyło. To również jest dla mnie fascynujące, jak czasem miejsce potrafi idealnie oddać klimat pisanej historii. W mojej książce zginęły dzieci. Zupełnie jak wiele lat temu w Lublińcu.
„Pustelnia mordercy. Nieczystość” to eksploracja mrocznych zakątków ludzkiej duszy, a przy okazji kolejna sprawa, w której uczestniczy Igor Szulc. Dowiadujemy się, że niejaki ksiądz Tomasz dużo wiedział o swoich wiernych. Ufali mu, powierzali podczas spowiedzi największe sekrety. Pewni, że choćby najmroczniejsze, nigdy nie wyjdą na jaw… Zastanawiam się – kreując taki świat – co jest najtrudniejsze, a co najbardziej satysfakcjonujące w tracie pisania dla autorki?
W „Pustelni mordercy” najtrudniejsza była dla mnie postać pani Maryli. Fanatyzm religijny, z jednej strony nadopiekuńczość, a z drugiej odrzucenie, krzywda i izolacja od ludzi – to były wątki, które chciałam dobrze przedstawić i miałam wątpliwości, czy podołam. Myślę, że motywacja, którą kieruje się sprawca, jest najtrudniejsza. Należy przedstawić ją tak, aby czytelnik uznał ją za prawdopodobną. Uważam, że ludzka psychika jest nieodgadniona. Dokładnie tak samo jest w przypadku motywów. Czasem zwykły przypadek decyduje o popełnieniu przez człowieka czegoś strasznego. Kiedy dodatkowo jest on obciążony traumatycznymi przeżyciami, ryzyko wzrasta. Właśnie to chcę pokazać w swoich książkach. Życie bywa nieprzewidywalne. Nasze decyzje również.
A co jest najbardziej satysfakcjonujące? Moi bohaterowie. Kiedy ich tworzę, to jest absolutna magia. Mam wrażenie, że ich znam i znajdują się tuż obok. To, jak sami kierują rozwojem historii, jak przeżywają przeróżne sytuacje, w których ich stawiam. Wreszcie jak uparci potrafią być, by zmienić bieg wydarzeń, choć ja czasem nie chcę im na to pozwolić. To przynosi mi największą frajdę! I oczywiście cieszę się ogromnie, kiedy wszystkie puzzle na sam koniec łączą się w spójne i zaskakujące zakończenie.
Jaką autorką jest właściwie Anna Krystaszek? Czy pracuje metodycznie, według z góry zaplanowanego konspektu? Czy daje się jednak porwać impulsom, wyborom swoich bohaterów?
Jedyną zasadą, której zawsze staram się trzymać, jest systematyczność. Kiedy już zaczynam historię, piszę ją każdego dnia. Zakładam sobie minimum napisanych stron i codziennie siadam do komputera. Nie sporządzam konspektów, streszczeń ani zarysów historii. Układam sobie ją do pewnego momentu w głowie i zaczynam pisać. Później wszystko zależy od moich bohaterów. To właśnie nad nimi zawsze najdłużej się zastanawiam. Cieszy mnie, że owocuje to recenzjami, w których czytelnicy piszą, że moi bohaterowie są prawdziwi, z krwi i kości. Właśnie na tym najbardziej mi zależy. Kiedy już tacy są, a ja zaczynam pisać, oni dalej kierują fabułę i napięcie tak, by dobrnąć do końca. I szczęśliwie okazuje się, że są świetnymi doradcami.
Nad czym obecnie pracujesz? I czy jest gatunek, w którym chciałabyś spróbować swoich sił?
Skończyłam właśnie piątą część serii „Siedem grzechów głównych” i odpoczywam. Nagromadziło mi się trochę obowiązków, którymi muszę się zająć. Mam natomiast pomysł na kolejną książkę – zupełnie inny projekt, w przyszłości może nawet serię, ale Hejda i Czarny dopominają się o pociągnięcie ich wątków… Zobaczymy, co okaże się silniejsze: to, co nowe i nieznane, czy może kolejne dwie części o prokuratorze Hejdzie. Chciałabym się sprawdzić w fantastyce. Od niej zaczynałam swoją przygodę z pisaniem. Być może i na nią nadejdzie kiedyś odpowiedni moment!
Anna Krystaszek – z wykształcenia pedagog, socjoterapeuta, z zamiłowania pisarka. Doświadczenia zdobyte podczas blisko piętnastoletniej pracy terapeutycznej stanowią inspirację w jej twórczości literackiej. W swoich książkach autorka stara się koncentrować na motywacjach bohaterów, które wynikają z ich trudnych przeżyć w przeszłości. W 2021 roku zadebiutowała thrillerem psychologicznym „W cieniu terapeutki. Zazdrość”, który spotkał się z rewelacyjnym
przyjęciem czytelników, a pół roku później również nakładem wydawnictwa MUZA ukazała się powieść „Wizje. Gniew”.