Zaskakujące i pełne niespodzianek „Menu” już dostępne w polskich kinach

UDOSTĘPNIJ

Prawdopodobnie najsmaczniejsza produkcja tego roku dla widzów głodnych silnych emocji, pierwszorzędnej rozrywki, elitarnych doświadczeń i przepysznych potraw. Starannie skomponowana, jak danie prawdziwego szefa kuchni. Oto „Menu” pełne zaskakujących doznań – od dobrej zabawy, przez maraton smaków po mroczną niepewność i paniczny strach. Od 18 listopada tylko w kinach.

Pewna młoda para, Margot (Anya Taylor-Joy) i Tyler (Nicholas Hoult), wraz z grupą gości odwiedza na odludnej wyspie ekskluzywną restaurację Hawthorn. Szef tamtejszej kuchni Julian Slowik (Ralph Fiennes) przygotował wystawne menu z kilkoma szokującymi niespodziankami i co najmniej równie szokującym finałem imponującego wieczoru. Imprezę prowadzi nienagannie ubrany personel z generał Elsą (Hong Chau) na czele. Napięcie rośnie wraz z każdym serwowanym daniem i w miarę ujawniania kolejnych tajemnic, które sprawiają, że ciekawość i ekscytacja gości stopniowo przeradzają się w przerażenie.

Strasznie śmieszne

Rosnące napięcie, atmosfera grozy, stylowo złowrogie postacie i mylne tropy to tylko jedno oblicze „Menu”. Drugie stanowi inteligentne poczucie humoru, dzięki któremu ten mrożący krew w żyłach thriller nabiera lekkości i zyskuje drugie dno. Dowcipne dialogi, celne onelinery i absurdalne żarty sytuacyjne składają się bowiem na przemyślaną satyrę społeczną.

Scenariusz świetnie połączył humor i kąśliwą satyrę – mówi producent Adam McKay. – Był zabawny, ale mroczny i w zaskakujący sposób rzucał oskarżenie na kulturę ekskluzywności. W tonie i humorze przypominał mi „Kłopoty z Harrym”, który jest jednym z moich ulubionych filmów wszech czasów. „Menu” łączy ostrą satyrę klasową z humorem, mrokiem i zdrową szczyptą absurdu. Czy to nie brzmi jak przepis?

Kulinarny perfekcjonizm do bólu

Aby jak najlepiej przedstawić świat wykwintnej gastronomii, w którym gotowanie to kult, a szef kuchni jest bogiem, filmowcy nawiązali współpracę z uznaną szefową kuchni Dominque Crenn, której restauracja Atelier Crenn w San Francisco wyróżniona została trzema gwiazdkami Michelin. W realizacji „Menu” wziął również udział jej wspólnik i cukiernik Juan Contreras, który zajmował się gotowaniem i aranżacją potraw pojawiających się na ekranie, a także stylistka żywności Kendall Gensler, która pomagała w dostosowaniu każdego dania do prezentacji przed kamerą i w filmowym oświetleniu. Producenci sprowadzili również lokalnego szefa kuchni z Savannah, Johna Benhase’a, aby nauczył personel kuchenny posługiwania się nożem, nakładania potraw i etykiety pracy w kuchni restauracyjnej.

Filmowcom zależało, aby pracownicy Slowika stanowili niemal jednolity organizm podczas gotowania i serwowania dań gościom. Sceny w kuchni Hawthorn zostały starannie przemyślane, tak aby kolejne dania były przygotowywane w tle głównego wątku rozgrywającego się w jadalni. I aby nie tylko wspaniale się prezentowały, lecz także uzupełniały lub komentowały historię. Przede wszystkim miały jednak odzwierciedlać stan duszy i psychiki psychopatycznego Slowika, który autentycznie kocha sztukę kulinarną i nie potrafi znieść ignorantów w tej dziedzinie.

Najlepsze składniki

Przygotowanie wykwintnego filmowego dania wymaga najlepszych składników, którymi w przypadku ekranowej materii są aktorzy. Nominowany do Oscara Ralph Fiennes („Grand Budapest Hotel”, „Lista Schindlera”, „Angielski pacjent”, „Wierny ogrodnik”) zbudował wielowymiarową postać Slowika, której artystyczna czystość została zbrukana przez bogatą klientelę, na której zamierza się brutalnie zemścić.

Na randkę zaprosił ją Tyler, którego gra Nicholas Hoult („Faworyta”, „Wielka”). To kulinarny obsesjonat, który sądzi, że wie o fine diningu o wiele więcej, niż wie w rzeczywistości. Niby przypadkiem rzuca nazwami wyrafinowanych sprzętów kuchennych i uparcie wyciąga aparat telefoniczny, mimo że Hawthorn nie pozwala na fotografowanie potraw. Reprezentuje jeden z typów klientów (podobnie jak pozostali goście tego wieczoru), którzy doprowadzają Slowika do pasji i będą musieli zapłacić za to słoną cenę.

Szefem filmowej kuchni, który sporządził danie z tych wykwintnych składników, jest reżyser Mark Mylod („Sukcesja”, „Gra o Tron”). Jego celem było, jak sam mówi: – Z jednej strony wytknąć przywary tej branży, a z drugiej zachować głęboki szacunek dla artyzmu i ludzi w nią zaangażowanych.

Kunszt reżysera widać także w tym, że choć wiele postaci – zarówno gości, jak i pracowników – wydaje się na pierwszy rzut oka co najmniej niesympatycznych, chce się spędzać z nimi czas, a nawet się im kibicuje. Na jaw wychodzą bowiem ich początkowo skrywane historie i słabości, co stanowiło szczególnie pociągający element dla aktorów.

Efekt? Przerażająco smaczny film, który pobudza zmysły i wywołuje ciarki na plecach. Aspiracje i snobizm mieszają się na ekranie z psychopatią oraz inteligentnym czarnym humorem. A wszystko zostało podlane sosem z hollywoodzkich gwiazd i przyprawione precyzyjną reżyserią. Strach nie skosztować!

spot_img
0FaniLubię
0ObserwującyObserwuj
0ObserwującyObserwuj
- Advertisement -spot_img