Krzysztof Kąkolewski dał się poznać jako wnikliwy obserwator otaczającej rzeczywistości, a także jako twórca, która w bezkompromisowy sposób rozprawia się z historią XX wieku. Reportażysta i publicysta, swój literacki dorobek budował także poprzez pisanie powieści, czy opowiadań kryminalnych. W tym samym nurcie utrzymana jest jedna z ostatnich książek tego autora – Widzę śmierć.
Fabuła powieści skupia się na pewnym fragmencie z życia Ziuty. Jest to kobieta w średnim wieku, z wykształcenia anglistka, która należy do osób zmęczonych codziennością, przejawiającą się jako nieznośna rutyna. Mieszka w małym warszawskim mieszkaniu, utrzymując się z przeciętnej pensji prywatnej korepetytorki. Samotna, pozbawiona konkretnego celu w życiu, w gruncie rzeczy nieszczęśliwa dusza. Szansą na przełamanie egzystencji opartej na schematach wydaje się dla niej udział w sprawie sądowej w charakterze świadka. Świadka, którym nie mogła być, ponieważ nigdy nie widziała wypadku samochodowego, wokół którego toczy się dochodzenie. Decyzja ta, podjęta za namową byłej współlokatorki Marioli, odciśnie znaczące piętno na pozostałej części życia głównej bohaterki. Czy warto było kusić los?
Oprócz Ziuty na kartach powieści przyjdzie nam zapoznać się także innymi postaciami. Spotykamy więc, między innymi, Mariolę, młodą dziewczynę, upatrującą szczęścia jedynie w materialnym komforcie życia i dostatku, tajemniczego agenta Karcza, osoby niejednoznacznej moralnie, która staje się zagadkowym sprzymierzeńcem głównej bohaterki, czy też Kapitana – bezwzględnego mafijnego bossa, pozbawionego skrupułów w dążeniu do celu.
Kąkolewski, aranżując historię sprawy kryminalnej, tak naprawdę w największym stopniu skupia się na relacjach międzyludzkich (bądź ich braku, czy pewnym znaczącym ograniczeniu) w środowisku blokowisk. Wielkie zespoły mieszkaniowe okazały się wdzięczną scenerią dla przedstawienia dramatu jednostki, uwięzionej w sieć intryg, kłamstw i przestępczych porachunków.
Niestety, nie da się ukryć, że sam wątek kryminalno-śledczy wiąże się z dużą dozą przypadkowości. W trakcie lektury dane jest nam wprawdzie poznać, dlaczego i w jaki sposób zaistniał dany ciąg przyczyno-skutkowy, jednak część wytłumaczeń nie wydaje się być zbyt wiarygodna. Przymykając oko na pewną dawkę nieprawdopodobieństwa (przykładowo: boss olbrzymiej siatki mafijnej zamieszcza w gazecie ogłoszenie, w którym pisze, że szuka osoby, zdolnej udać świadka wypadku), da się jednak wejść i wczuć w tę literacką fikcję.
Objętościowo ta krótka powieść przypomina bardziej opowiadanie, w którym akcja dzieje się na przestrzeni kilku dni, pośród kameralnej i nieco teatralnej scenografii. Samotny pokój Ziuty jest miejscem, w którym rozgrywają się główne akty dramatu. Kąkolewski w swojej prozie przemyca reakcje psychiki protagonistki na świat, który ją otacza – niebezpieczny, straszny, utożsamiany przez nią z postaciami nieżyczliwych sąsiadów.
W Widzę śmierć można dostrzec pewne elementy charakterystyczne dla zapisu reportażysty. Narrator trzecioosobowy relacjonuje wydarzenia również jako świadek, co prawda niewidoczny dla bohaterów, ale wyczuwalny dla czytelnika. Bardzo obrazowe przedstawienie okoliczności i sytuacji jawi się jako zasadniczy walor, podobnie jak dynamiczna narracja.
Koniec końców, otrzymujemy dzieło, które ma znamiona bardzo sugestywnego opisu dzisiejszych czasów – ludzie, zwłaszcza w większych skupiskach, mogą stawać się wobec siebie bardzo dalecy, nieczuli, dbający jedynie o własne interesy. Słabiej wypada sama intryga kryminalna – chociaż poznajemy ciekawe poszlaki, a akcja nie nuży, to jednak nie możemy być w pełni usatysfakcjonowani. Czegoś mimo wszystko zabrakło.
Kąkolewski – ze swoim obrazem traktującym o życiowym dramacie mieszkanki Warszawy, czy też o mafijnych porachunkach – nie wykorzystuje w pełni potencjału powieści, tkwiącego w atmosferze osaczenia i ubezwłasnowolnienia jednostki. Pomimo to wysoki poziom operowania słowem oraz sprawne budowanie napięcia przez polskiego klasyka literatury faktu pozwalają na spędzenie kilku miłych godzin z lekturą w ręku.