Niejednoznaczność i niepewność. Rodzące się wątpliwości, mnożące się pytania. A wszystko to skoncentrowane wokół sprawy Grace Marks, słynnej kanadyjskiej więźniarki z XIX wieku, która została skazana za wyjątkowo brutalne morderstwo swojego pracodawcy i jego gospodyni. Słusznie czy niesłusznie? Winna czy niewinna? „Grace i Grace” to prozatorski zapis traktujący o zbrodni spisany piórem Margaret Atwood.
Szalenie trudno jest zakwalifikować powieść Atwood. Kanadyjska autorka bazując na faktach, odtwarza okoliczności tajemniczej i wyjątkowo nieoczywistej sprawy kryminalnej. Grace Marks, skazana na śmierć, a potem ułaskawiona (wyrok zmieniony na dożywocie), aby – koniec końców – wyjść na wolność jako czterdziestosiedmioletnia wówczas kobieta (w momencie, gdy trafiła za kratki miała ona zaledwie szesnaście wiosen). Zmiany, które odcisnęły się na psychice kobiety były nieodwracalne. Jednak to właśnie umysł i dusza Grace stanowi tak naprawdę największą zagadkę całej historii.
„Grace i Grace” jest opowieścią, która koncentruje się na morderstwie. To prawda. Ale tylko częściowa. Atwood zajmująco pisze bowiem o kobiecości w czasach epoki wiktoriańskiej. O tym, co doprowadziło do zbrodni. Od początku znamy nazwiska – tak katów, jak i ofiar. Jednak temat winy i kary jest właściwie nierozstrzygnięty aż do samego końca… Okazuje się bowiem, że sprwa jest o wiele bardziej skomplikowana niż mogłoby się to na początku wydawać. Amnezja, opętanie, fałszywe zeznania, manipulacje, ludzie powodowani silnymi, nie do końca jasnymi emocjami… intrygujący, naprawdę wyjątkowy, jest ten literacki zapis. A właściwie relacja.
Bo niezwykłe jest również to, w jak skrupulatny, drobiazgowy sposób Atwood skonstruowała swoją powieść. Bazując na materiałach archiwalnych, wycinkach z gazet, kronik kryminalnych, przedstawia sprawę związaną z istotą człowieczeństwa. Bezsilności wobec społecznych zakazów i nakazów. Poczucia sprawczości – za życie nas samych, ale również innych. I konsekwencji za wymierzanie wyroków. Samosądów. Wydawać się to wszystko może, na pozór, nieco enigmatyczne. Jednak niejednoznaczność, jak i gatunkowa różnorodność (bo jest to w pewnej mierze powieść psychologiczna, dramat obyczajowy, jak i kryminał) stanowi o niezaprzeczalnej wartości „Grace i Grace”.
Margaret Atwood przedstawiła sprawę, która potrafi zmrozić krew w żyłach. I sprowokować do zadawania pytań na temat zbrodni. A właściwie – zbrodniczych umysłów. „Grace i Grace” jest też, w znacznej mierze, społecznym obrazem XIX wiecznej epoki. Portretem mężczyzn i kobiet. Dzieło sugestywne, frapujące, spisane atramentem o wyjątkowo czerwonym, krwistym, rzec by można, zabarwieniu. Pasjonująca, jeśli można użyć takiego sformułowania, kronika zabójstwa, śmierci, cierpienia i tajemnic ludzkiego umysłu.